25 sie 2013

Rozdział 25

Jak chcecie to potraficie dać od siebie komentarz (:

Miłego czytania !

- Pamiętaj, aby zakluczyć drzwi zanim wyjdziesz - usłyszałam damski głos, niedaleko miejsca, w którym stałam.
Musiałam omijać ludzi, którzy tutaj pracowali i siedzieli w salonie prawdopodobnie oglądając telewizję dodatkowo unikać lekarzy, którzy sprawdzali pokoje pacjentów. Przyznaję to nie było łatwe zadanie, ale to nie pierwszy raz kiedy próbuję uciec, więc wiem co robić. Szłam wzdłuż korytarza, prowadził on do salonu. Właśnie teraz czeka mnie najtrudniejsza część. Musiałabym przejść obok pielęgniarek niezauważona, a później skręcić w inny korytarz w kierunku wyjścia, gdzie Jason miał na mnie czekać. Plan idealny. Musiałam być bardzo cicho, tak żeby nikt mnie nie usłyszał i nie zaprowadził mnie z powrotem do pokoju. Było późno w nocy, wszędzie było cicho, tylko z salonu dochodziły dźwięki telewizora i przyciszonych rozmów.

Myśli przebiegły przez moją głowę, kiedy pokonałam jeden krok w stronę pokoju. Miałam wątpliwości czy to co robię, było własciwe, ale jednocześnie nie mogłam nie spróbować. Nie chciałam tu spędzić całego życia, to oczywiste. Prawdopodobnie miałam jeszcze szansę, na normalne życie, po tym co się zdarzyło. Czułam się jakbym nigdy nie miała jej dostać, czułam się całkowicie pusta w środku, ciągle towarzyszyło mi uczucie beznadziejności. Nic nie mogłam na to poradzić. Teraz, jedyne czego chciałam to wydostanie się z tego miejsca i ucieczka z tego pieprzonego miasta. Nigdy nie byłabym tutaj szczęśliwa, w zasadzie tu nie jest bezpiecznie odkąd Alex jest w mieście.
Dotarłam do salonu kilka sekund później. Opadłam na kolana i ukryłam się za ścianą. Były tam ogromne drzwi prowadzące do salonu, dlatego ciężko jest przedostać się bez uwagi personelu. Siedziałam na kolanach obok otwartych drzwi, więc szybko się wychyliłam sprawdzając ile ludzi było w środku. Było ich tam czterech. Wszyscy mieli białe ubrania i tabliczkę z imieniem na koszuli. Dwoje z nich oglądało jakiś nudny dokument, co znaczyło, że mniej byli skupieni na telewizorze, a bardziej na tym co się dzieje wokół nich. Pozostała para siedziała naprzeciw siebie na sofie, byli bardzo blisko mnie. Słyszałam urywki ich rozmów.
- Widziałaś tą nową dziewczynę ? - jedna osoba zapytała.
Nie słyszałam co odpowiedziała, pewnie kiwnęła głową w odpowiedzi.
- Słyszłam, że była przywieziona przez FBI - kontynuowała - Podobno była porwana kilka razy i była widziana z jej porywaczem przed szkołą, w której wybuchła bomba.
- Jesteś pewna? - rozmówczyni zapytała zdumiona.
- Tak - odpowiedziała, kiwając przekonująco głową - I nie tylko została porwana, ale również jej matka i brat zostali zabici.
- Ona naprawdę ma jakiś problem.
Czułam krew buzującą w moich żyłach w złości. Naprawdę chciałam wyjść stąd i uderzyć je bardzo mocno. Oczywiście tego nie zrobiłam. To by zrujnowało mój plan wydostania się z tego miejsca. Rzuciłam okiem w kierunku pokoju, by zobaczyć czy nie patrzyli w moją stronę. Na szczęście nie robili tego, więc cichutko wymknęłam się przez otwarte drzwi w stronę długiego korytarza, wyjście było na samym jego końcu. Robiłam szybkie kroki, ale zatrzymałam się kiedy usłyszałam głos za mną. Mój mózg uparcie mówił, bym się nie odwracała, ale zrobiłam to. Przedemną stała dziewczyna w niebieskiej piżama. Patrzyła na mnie, jakbym była z innej planety.
- Kim jesteś ? - zapytała cicho, za co jej byłam bardzo wdzięczna.
- Pracuję tutaj - skłamałam szybko.
- Nie, to nie prawda - powiedziała głośniej, to było na tyle głośne, że ludzie w salonie nas mogli z łatwością usłyszeć.
- Nie krzycz - uciszyłam ją, ale nie przestała mówić, że ja tutaj nie pracuję, w czym miała absolutną rację.
Oprócz tej krzyczącej dziewczyny, mogłam usłyszeć ludzi z salonu, którzy już wstawali i szli na korytarz, w naszą stronę. Obróciłam się i zaczęłam biec do drzwi. Ktoś krzyczał, bym się zatrzymała. Nie zrobiłam tego dopóki nie dotarłam do drzwi. Pociagnęłam za klamkę i ku mojemu zdziwieniu, drzwi były zamknięte. Jason miał je otworzyć wcześniej. Odwróciłam się, ludzie z salonu byli coraz bliżej. Byli tylko kilka stóp odemnie, kiedy drzwi się otworzyły, a ja poczułam rękę zabierającą mnie z dala.
Nie wiedziałam co się dzieje, bo to było zbyt szybkie. Jedyne co mogła robić to oddychanie zimnym, deszczowym powietrzem. Jason posadził mnie w czerwonym vanie, kiedy Ci psychole biegli by nas złapać. Jason wsiadł do auta z prędkością światła, natychmiast przekręcając kluczyk, jeden z pracowników był strasznie blisko otworzenia drzwi.
- Jedź ! - krzyknęłam na Jasona. Zmienił bieg i szybko zaczął wyjeżdżać z parkingu. Jednak dla tego pracownika było za późno i nie zdążył nawet otworzyć drzwi. Bylismy już na drodze, stąd nie było widać nikogo. Spojrzałam na Jasona, który się uśmiechał.
- Dlaczego się uśmiechasz ? - Zapytałam, nie mogąc się powstrzymać, sama zaśmiałam się chwile później. Wszystko wydawało się być piękniejsze niż wcześniej.
- Jestem po prostu szczęśliwy - odpowiedział, wpatrzony w drogę.
Ostatnie krople deszczu powoli spływały po oknie w samochodzie. Poczułam ulgę, kiedy wyjechaliśmy z miasta. Nie wiedziałam dokąd sie kierowaliśmy, ale jednocześnie nie obchodziło mnie to. Wszystko co mnie interesowało, to, to że wyjechaliśmy z tego pieprzonego miasta. Chwilę później Jason zatrzymał auto przed hotelem z ogromnymi oknami. Spojrzałam na niego zdumiona.
- Nie będą nas tutaj szukać - odpowiedział na moje spojrzenie.
Szczerze, nie chciałam się z nim kłócić. Byłam zmęczona i jedyne czego pragnęłam to sen. Wyskoczyliśmy z auta, Jason je zamknął, kiedy ja poszłam w kierunku ogromnego hotelu. Przed budynkiem stały dwa posągi, strzegące wejścia. Zatrzymałam się i spojrzałam w górę. Pięć gwiazdek znajdowało się na nagłówku, razem z nazwą hotelu. Jason był już obok mnie, więc zaczęliśmy iść razem.

W środku, na korytarzu pachniało wanilią, a na podłodze był ogromny czarny dywan, na którym stały sofy. Obok schodów znajdowała sie lada, za którą stała ciemnowłosa kobieta. Natychmiast się uśmiechnęła, gdy nas zobaczyła. Jason do niej podszedł, by zarezerwować pokój. Natomiast ja stałam na środku, wzdychając. Nigdy nie byłam w pięciogwiazdokwym hotelu! Wszystkie rzeczy były perfekcyjnie ustawione na swoim miejscu, wiec wolałam niczego nie dotykać. Jason wskazał na mnie ręką, bym do niego podeszła. W drugiej ręce trzymał klucz do naszego pokoju. Szybko wykonałam jego polecenie i razem poszliśmy po schodach, prowadzących do naszego tymaczasowego pokoju.
Wewnątrz pomieszczenia wszystko było doskonałe i wyglądało na bardzo drogie. Zastanawiałam się ile Jason zapłacił za ten pokój. Nie chciałam, aby wydawał na mnie swoje pieniądze, ale teraz byłam zdecydowanie zbyt zmęczona, by o tym myśleć. Uśmiechęłam się do niego i zaczęłam rozglądać się po apartamencie. Było tam ogromne łóżko z czerwonym kocem. Telewizor wisiał na przeciwko łóżka, więc spokojnie mogłeś go oglądać, leżąc w łóżku. Łazienka była ogormna, nawet było w niej Jacuzzi! Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do sypialni, w której był również Jason. Spojrzał na mnie uśmiechnięty.
- Cieszę się, że tutaj jesteś - powiedział, podchodząc do mnie.
- Ja też - odpowiedziałam.
I wtedy wydarzyło się coś, o czym nigdy wcześniej nie przypuszczałam, że się wydarzy..




_____________________________________________

Jak myślicie ? Co się wydarzyło ?

Aww, uciekli, przyszedł po nią.

+ zostały tylko dwa rozdziały do końca Last Wish, jest kontynuacja opowiadania Last Breath. Z tego co wiem, ją też będziemy tłumaczyć. Tymczasem mam nadzieję, że wskrzesałam wasze emocje, bo w tym rozdziale dzieje się djifjswofjoewpjfowpfjpwo dużo.

Miłego dnia ! :) Xxx





@White_Libra

18 sie 2013

Rozdział 24

 NOTKA POD ROZDZIAŁEM!
--------------------------------------------------------------------------------------
- Obudziłaś się - powiedziała kobieta przechodząc obok mnie.
Miała na sobie białe ubrania i plakietkę z imieniem przyczepioną nad lewą piersią. Była zbyt daleko, żebym mogła dostrzec jak ma na imię, więc nawet nie próbowałam. Patrzałam na nią zmieszana, zastanawiając się dlaczego tu jestem. Nie potrzebuję tu być. Nie zwariowałam.
- Spałaś, gdy Cię tu przywieziono - powiedziała, pewnie z powodu mojej zdziwionej miny.
- Dlaczego tu jestem? - zapytałam w końcu.
Teraz to jej kolej żeby być zdziwioną, kiedy otwierała usta żeby coś powiedzieć, następna kobieta pojawiła się w pokoju. Również ubrana była na biało, a do koszuli przypiętą miała plakietkę z imieniem. Była mniej więcej po 40, zważając na lekkie zmarszczki pojawiające się pod oczami i na czole.
- Obudziłaś się - powiedział tak jak jej poprzedniczka.
- Dlaczego wciąż to powtarzacie? - zapytałam - Nie pamiętam żebym zasypiała.
- Zgaduję, że czujesz się trochę zmieszana.
Spojrzałam na nią, jakby żartowała. Oczywiście że jestem zmieszana! Jeśli dobrze pamiętam to byłam normalna przez całe życie, pomimo tych wszystkich okropnych rzeczy, które mi się przytrafiły.
- Pozwól, że Cię oprowadzę - powiedziała kobieta po czterdziestce - Mam na imię Mary, i jestem twoją terapeutką.
Kobieta ruszyła przed siebie ale zatrzymała się kiedy zorientowała się że nie idę za nią.
- Idziesz?
Zawahałam się przez moment, ale postanowiłam za nią ruszyć. Wskazywała kolejne drzwi, tłumacząc co gdzie się znajduje. W sumie i tak jej nie słuchałam. Miałam ważniejsze rzeczy na głowie, na przykład dlaczego tu jestem? Lub kiedy się stąd wydostane? Nie widziałam celu w pokazywaniu mi gdzie znajduje się łazienka czy stołówka, skoro niedługo mnie tu nie będzie, jak tylko zorientują się że nie jestem wariatką, wypuszczą mnie stąd.

Wycieczka skończyła się przy jej biurze. Wszystko w tym budynku było zrobione z drewna, stolik przy którym siedziała, krzesło obok na którym przesiadywała godzinami oceniając czy ktoś jest normalny czy może nie, nawet kominek zrobiony był z drewna! Mary usiadła przy biurku, przeglądając papiery. Zauważyłam swoje nazwisko zaraz na pierwszej stronie. Czy to są jakieś akta, w których znajduję się każdy, najmniejszy szczegół z mojego życia?
- Dlaczego tu jest moje imię? - zapytałam wskazując na papier.
Spojrzała na mnie i potrząsnęła głową, jakby nie miała ochoty mi odpowiedzieć.
- Wiesz dlaczego tu jesteś, prawda? - spojrzała na mnie zamykając akta.
Potrząsnęłam głową w odpowiedzi. Nie słyszała mnie, kiedy ją o to pytałam?
- Jesteś tu, ponieważ potrzebujesz pomocy.
- Co masz na myśli?
- Mam na myśli, że zostaniesz tu, dopóki nie otrzymasz pomocy, której potrzebujesz.
Zaśmiałam się z jej wypowiedzi.
- Nie potrzebuję twojej pomocy - westchnęłam - Nie muszę tu być.
- A dlaczego tak uważasz? - zapytała, zapisując coś na kartce, czym tylko mnie wkurzyła.
- Bo nie jestem wariatką - odetchnęłam, mówiąc tą jakże oczywistą rzecz.
- Może ty tak uważasz - zaczęła - ale po tym co przeszłaś i jak się zachowujesz, nie można uznać Cię za osobę zdrową.
- Mam 18 lat, nie możesz mnie tu trzymać.
- Oczywiście że mogę - odparła.
Wstałam z krzesła i wyszłam z jej biura cała nabuzowana. Kiedy znalazłam się na korytarzu uderzyłam pięścią w ścianę żeby pozbyć się frustracji. Nie może mnie tu trzymać. Jeśli tu zostanę, to na pewno zwariuje. Próbowałam przypomnieć sobie z jakiego pokoju tu przyszłam.
Chwilę zajęło mi jego odnalezienie, ale jak tylko znalazłam się bezpiecznie w pomieszczeniu, szybko zamknęłam drzwi. Nie było zamka w drzwiach, co równało się z zerem prywatności. Wzięłam krzesło i przystawiłam nim drzwi, żeby trudniej było je otworzyć.
Podskoczyłam, gdy usłyszałam, że ktoś puka w moje okno. Odwróciłam się i zobaczyłam Jasona stojącego na parapecie z wielkim uśmiechem na twarzy. Nic nie mogłam poradzić, uśmiechnęłam się do niego. Podeszłam do okna i oparłam ręce o kraty, znajdujące się przed oknem. Szyba mogła być uchylona tylko leciutko, ale to wystarczyło żebyśmy mogli się usłyszeć.
- To wygląda jak więzienie - Jason zachichotał.
- Wiem.
- Kiedy wychodzisz?
Moją odpowiedzią było tylko lekkie wzruszenie ramionami.
- Proszę, pomóż mi - błagałam.
- Ok, ale będziesz mi winna przysługę, dobrze?
Pomyślałam nad tym, ale w końcu przytaknęłam. Usłyszałam pojedyncze pukanie do drzwi. Ktoś próbował otworzyć drzwi, ale krzesło uniemożliwiało im wykonanie tej czynności. Spojrzałam na Jasona, którego nie cieszyła perspektywa rozstania.
- Muszę iść - westchnęłam niechętnie.
- Obiecuję, że Cię stąd wyciągnę - przyrzekł Jason.
Wyciągnęłam rękę przez kraty i lekko uchylone okno, a Jason zamknął ją w swojej dużej dłoni i przytrzymał patrząc na mnie. Miał coś powiedzieć, gdy osoba zza drzwi zaczęła krzyczeć abym otworzyła drzwi.
- Pa - powiedziałam zabierając rękę.
Zamknęłam okno i podeszłam do drzwi. Jak tylko usunęłam krzesło, drzwi się otworzyło i chłopak około 20 wszedł do środka. Jak każdy miał na sobie biały uniform. Spojrzał na mnie, i wtedy Mary weszła do pokoju.
- Nie możesz tak robić! - powiedziała ze złością.
- A co innego mam tu robić? - zapytałam lekko ją denerwując.
- Grupa ma teraz spotkanie w holu, myślę że powinnaś do nich dołączyć.
- Nie ma mowy, nigdzie nie idę - odpowiedziałam.
Spojrzała na chłopaka, który wciąż stał w pokoju.
- Logan, upewnij się , że dotrze na spotkanie - powiedziała kobiety zanim wyszła.
Spojrzałam na jak się dowiedziałam Logana. Wyglądał o wiele za młodo jak na kogoś kto powinien pracować w miejscu jak to. Miał ciemno brązowe włosy, a jego karnacja wydawała się jeszcze ciemniejsza niż rzeczywiście, przez białe ubrania.
- Nie jesteś za młody, żeby tu pracować?- zapytałam.
- Tak, ale Mary jest moją matką, więc dotarłem ta pracę przez nią - jego odpowiedź lekko mnie rozśmieszyła.
Wyszedł z pokoju, nakazując abym podążyła za nim.

-...i mamy nową pacjentkę, która przyłączy się do nas - powiedział straszy, siwy pan z brodą - Możesz nam coś o sobie powiedzieć Jessico?
Spojrzałam na niego kiedy zadawał mi pytanie. Czułam się naprawdę nie komfortowo, kiedy 7 innych dziewczyn wlepiało we mnie wzrok. Co miałam im powiedzieć, żeby nie zabrzmieć jak idiotka?
- Nie mam nic do powiedzenia - odpowiedziałam.
- Wiem, że na pewno coś się znajdzie - ponaglał mnie.
- Nie - wkurzyłam się i wstałam z krzesła. Nie chcę być tu ani sekundy dłużej.
Wyszłam na korytarz i pobiegłam do ogromnych drzwi, które jak mi się zdawało prowadziły na zewnątrz. Słyszałam że ktoś za mną krzyczy, kiedy pociągnęłam klamkę okazało się, że drzwi są zamknięte. Odwróciłam się i zauważyłam Mary, złapała mnie za ramię i zaciągnęła do swojego biura.
 - Nie możesz się tak zachowywać - powiedziała.
- Cóż, nie chcę tu być - zaczęłam się wykłócać - Dlaczego każesz mi tu zostać?
- Ponieważ potrzebujesz pomocy.
- Nie, wcale, że nie.
Dlaczego po prostu nie odpuści?
- Potrzebujesz stałego nadzoru, przez to co Ci się przydarzyło. Porwano Cię dwa razy, znalazłaś swojego ojca, który popełnij samobójstwo, i widziałaś jak twoja najlepsza przyjaciółka ginie w wybuchu, a najważniejsze, spotykasz się z chłopakiem, który nie tylko Cię porwał ale zabił twoją matkę i brata - stwierdziła - dziwię się, że nie trafiłaś tu wcześniej.
Siedziałam cicho, przez to co powiedziała. Nigdy tak o tym nie myślałam, ale teraz...to jest chore. Więc to prawda, zwariowałam?

- Jessica?- usłyszałam ciche wołanie mnie w środku nocy.
Wstałam z łóżka i okazało się, że to głos Jasona. Przyglądał mi się z drugiej strony okna.
- Co ty tu robisz? - zapytałam lekko zmieszana.
- Zabieram Cię z tego miejsca - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Jason? - zaczęłam po kilku sekundach ciszy.
- Tak?
- Myślisz, że tu pasuje? - zapytałam wciąż się nad tym zastanawiając.
- Nie, oczywiście,że nie! - zachichotał - To oni są chorzy. Ty jesteś...idealna.
Spojrzałam na niego nie spodziewając się kompletnie takiej odpowiedzi. Jason szybko zorientował się co powiedział bo odchrząknął nerwowo i zaczął : - Możesz podejść do frontowych drzwi, żebym mógł Cię zabrać?
Przytaknęłam.

Cóż, to może być interesujące.

------------------------------------------------------------------------------------------
So, jest rozdział. Jak dla mnie Jason jest takie hvbskebce kochany! A wy co o nim sądzicie?
Przepraszam na opóźnienia.

PRZYKRO MI!!!!
W ANKIECIE WYSZŁO, ŻE JEST WAS 58 A KOMENTUJE TYLKO JAKIEŚ 15, NIE WIEM CZY JEST SENS TŁUMACZYĆ KONTYNUACJE, SKORO NIE KOMENTUJECIE :( A TO NAPRAWDĘ MOTYWUJE.
PROSZĘ WAS CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
I FAJNIE BYŁOBY JAKBYŚCIE WYRAZILI JAKĄŚ OPINIE, A NIE TYLKO "świetnie" "fajne" ":)"


MOGĘ WAS O TO PROSIĆ?

9 sie 2013

Rozdział 23

Jessica's Pov

Wieki minęły zanim dotarliśmy do szkoły. Stałam prawie w wejściu do niej, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Wyciągnęłam go z kieszeni i chciałam otworzyć drzwi.
- Stój - usłyszałam krzyk Jasona - Odsuń się od drzwi.
Na ekranie telefonu odliczanie zostało zakończone i pojawiła się wiadomość tekstowa o treści:
 
'Żegnaj Jessica'



Usłyszałam głośny huk i poczułam ręce Jasona wokół swoich ramion, odciągając mnie od wejścia. Zdołał tylko krzyknąć 'na ziemię' zanim szkoła wybuchła, przez eksplozję. Przez to co miało miejsce przed chwilą, upadłam na ziemię i uderzyłam się w głowę. Wszystko co słyszałam to dźwięk swojego dzwonka, wyglądało na to, że nigdy nie przestanie dzwonić. Próbowałam przytrzymać ręce przy moich uszach, ale to sprawiało, że dźwięk był jeszcze głośniejszy. Popatrzyłam na Jasona, który pochylał się nademną. Najwyraźniej coś mówił, bo jego usta się poruszały, jednak nie mogłam usłyszeć co. Zauważył, że go nie słyszę, więc wziął mnie na ręce i próbował znaleźć miejsce, w którym odłamki szkoły, by nas nie zraniły. Mój wzrok był rozmazany. Jedyną rzecz, którą rozpoznawałam była twarz Jasona i jego silne ręce, które bezpiecznie owinęły się wokół mnie.

Obudziłam się na sofie. Mój wzrok nadal był rozmazany, mrugnęłam oczami kilka razy, zanim widziałam poprawnie. 'Co się stało' było jedyną rzeczą, o której mogłam myśleć w tej chwili. Mój umysł był jednym wielkim bałaganem. Jason krzyczał na kogoś przez telefon, ale moja głowa za bardzo mnie bolała bym mogła się skupić. Podniosłam się z sofy i ból w mojej czaszce momentalnie się powiększył, sprawiając że usiadłam. Pokój, w którym się znajdowałam był mały, a jedynymi meblami była sofa i telewizor.
- Nie przemęczaj się - powiedział.
- Co się stało ?
Jego ciało całe się spięło, a on nagle był zdenerwowany. Uh, zgaduję że coś okropnego miało miejsce ?
- Tak mi przykro - patrzył w podłoge, trzymając moją rękę - Lindsay.. nie przeżyła
Niedowierzanie rozciągnęło się na mojej twarzy i wszystko do mnie wróciło. Spojrzałam na Jasona z łzami w oczach i potrząsnęłam głową. Smutek był wymalowany na jego twarzy. Nie chciał, aby to się stało.
- Nie, nie prawda. Ona żyje - powiedziałam, wstając z sofy i przechodząc się po pokoju. Musiałam przytrzymać się ściany, żeby nie upaść na podłogę. Moja głowa bolała jak cholera, ale to nie mogło się zdarzyć! Ona nie może być martwa. Poczułam ręce Jasona wokół siebie. Poczułam się bezpieczna.
- Musisz odpocząć - powiedział.
- Nie mogę do tego dopuścić.
- To już było, Jessica. Nie ma nic, co możesz zrobić.
- Nie łapiesz, nie ? - krzyknęłam - Ona jest jedyną osobą, którą mam. Jeśli ona jest martwa, nie mam nikogo.
- Masz mnie - Jason podniósł głos, ale był jakiś taki.. rozbity?
Przestałam krzyczeć i stałam tam tylko wgapiając się w jego czekoladowe oczy. Łza spłynęła po moim policzku. Natychmiast ją starłam, ale zaraz po niej pojawiła się kolejna.
- Nie jesteś sama. Nigdy nie będziesz - powiedział, przytulając mnie do swojego ciała. Oddałam uścisk. To było takie.. inne w dobrym tego słowa znaczeniu. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Jesli bym mogła, zostałabym tam.. w jego ramionach i nigdy nie ruszyłabym się z miejsca. Nie chciałam wracać do domu po tym wydarzeniu. Nie sądzę, żebym była na tyle silna. Złym pomysłem, był powrót do tego miasta i życie tutaj. Powinnam wiedzieć, że nigdy nie będę miała tutaj normalnego życia.
- Nie mogę tutaj mieszkać - wyznałam.
Odsunął mnie od siebie, by spojrzeć mi w oczy. Widziałam, że nie chciał bym go zostawiła, ale wiedziałam, że to była najlepsza decyzja.
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżała.
- Nigdy nie będę miała normalnego życia, jeśli tutaj zostanę - stwierdziłam.
- Czy to wszystko czego chcesz ? Normalne życie ?
- Tak - powiedziałam, czując nasilający się ból głowy.
- Dobrze - odpowiedział. Nie wiedziałam, że tak szybko pójdzie - Ale jadę z tobą
- Co ?
- Nie możesz być sama, po tym coś się wydarzyło wczoraj.
Ból głowy stał się wrzutem na tyłku, nie słuchałam już Jasona, skinęłam tylko głową. W odpowiedzi się uśmiechnął i pomógł mi dojść do sofy, gdzie mogłam odpocząć.
Obudziłam się, słysząc głos Jasona. Ból nie był juz taki straszny, więc mogłam wstać z sofy, bez upadków czy podtrzymywania się czegoś. Powoli doszłam do jedynych drzwi w pokoju. Otworzyłam drzwi. Przedemną ukazał się długi korytarz. Poszłam za głosem Jasey'a. Znalazłam się przed jakimiś drzwiami, stanęłam w progu pokoju, nie chcąc mu przeszkadzać. Jason stał w białym pokoju, znajdowało się tam biurko z papierami. On natomiast stał z telefonem przyłożonym do jego ucha. Przyjrzałam się bardziej i zaraz.. to był mój telefon !
- Co robisz ? - zpytałam.
Momentalnie odwrócił swoją twarz w moją stronę. Wyglądał na zgubionego i odrobinę wkurzonego. Co się stało ? Z kim on rozmawiał ? Zakończył połączenie i podszedł do mnie, podając mi telefon.
- Dlaczego chciałaś mi to zrobić ? - zapytał.
- O czym mówisz ?
- Dlaczego agenci FBI do Ciebie dzwonią ?
Spojrzałam na niego zszokowana. On rozmawiał z Wilson! Jego wyraz twarzy zdradzał, że wiedział wszystko. Próbowałam znaleźć jakieś słowa, ale poddałam się i pozostałam cicho. Rzucił mi spojrzenie, zanim przeszedł obok mnie, wychodząc z domu. Próbowałam biec za nim, ale ból głowy mi na to nie pozwalał. Poddałam się, kiedy zniknął z pola widzenia. Przebiegłam palcami po brązowych włosach. Nie chciałam tego! Zorientowałam się gdzie jestem, byłam tylko kilka minut od mojego domu. Zaczęłam iść w jego stronę.
Weszłam do domu i usłyszałam jakieś dźwięki w środku. Zamknęłam drzwi i już chciałam powiedzieć 'Jason', ale ukazał mi się ktoś inny.
- Co ty tu robisz ? - zapytałam zdenerowowana i zdezorientowana.
- Dlaczego to robisz ? - Wilson zapytała, kompletnie ignorując moje pytanie.
- Robie co ?
- Rezygnujesz z umowy i jesteś widziana z Jasonem McCannem przed szkołą, kiedy miała miejsce eksplozja.
- Nie wiem o czym mówisz - skłamałam.
- Jestem pewna, że wiesz o czym mówię. Wiem, że twoja przyjaciółka Lindsay, była w szkole, kiedy nastąpiła eksplozja.
- Więc jak już mówiłam.. nie wiem o czym ty mówisz - powtórzyłam.
- Dlaczego go ukrywasz ? On Cię porwał, zabił twoją matkę i brata..
Poczułam łzy, pojawiające się w kącikach moich oczu, wspomniała o mojej mamie i bracie, ale nie pozwoliłam wypłynąć łzom i pokazać jak bardzo cierpie.
- Wyjdź z mojego domu - wyszeptałam - nie masz prawa być tutaj i mówić do mnie w ten sposób! - ostatnią część wykrzyknęłam jej w twarz.
- Nie mogę Ci pozowlić być samej. Muszę być z tobą odkąd jesteś zagrożeniem dla siebie i innych - powiedziała i w tym momencie jakieś dwie inne osoby weszły do mojego domu.


Nie pamiętam jak się tutaj znalazłam. Myślę, że mój mózg się wyłączył na moment, ponieważ kolejną rzeczą jaką pamiętam, jest to, że znalazłam się w pokoju z jednym łóżkiem, stoliczkiem i krzesłem. Promienie słońca wpadały do środka, przez kraty. Pierwsza myśl.. jestem w więzieniu, ale kiedy próbowałam otworzyć drzwi.. natychmiast się otwarły. W więzieniu nie mogłabym tego zrobić. Wyszłam na długi korytarz. Ściany były pomalowane na biało. Wszystkie. Właściwie, wszystko tutaj było białe. Jak w szpitalu. Poszłam dalej korytarzem i znalazłam się w salonie. Było tam pięć kanap i TV. Nie było znaku innych ludzi.
Rozejrzałam się i zauważyłam trzy telefony na ścianie. Podeszłam do nich i chwyciłam słuchawkę, wybierając numer z nadzieją, że ktoś mi pomoże. Kilka sekund później usłyszałam znajomy głos.
- Jason - wyszeptałam cicho, bojąc się, że ktoś może mnie usłyszeć.
- Jessica? - Jase wydawał się być szczęśliwy, słysząc że to ja dzwonie - Gdzie jesteś ? Przepraszam, że się zezłościłem na Ciebie. Nie powinnienem był.. Wszystko w porządku ? Jesteś cała ? Czy ktoś cię zranił ?
Jego pytania przyprawiły mnie o zawroty głowy.
- Nie wiem - odpowiedziałam szczerze.
- Rozejrzyj się, może znajdziesz coś co mi pomoże Cię odszukać - zrobiłam tak jak kazał. Prawie się poddałam, ale zobaczyłam znak, na którym napisane było ' St. John Mental institution'
- Dlaczego jesteś w szpitalu psychiatrycznym ? - nie miałam pojęcia co mu powiedzieć.
- Proszę, zabierz mnie stąd - powiedziałam słysząc głos, wołający moje imię kilka metrów dalej.




__________________________________________________

Cholera, tego się nie spodziewaliście.. no nie ?
Jak myślicie czy Jasey jej pomoże ?
Chyba, że ktoś już czytał oryginał, enjoy.
Mam nadzieję, że miło spędzacie wakacje koteczki :) Xxx

4 sie 2013

Rozdział 22

W jednej chwili czarny samochód przejechał obok mnie, a moje  serce podeszło mi do gardła. To było dokładnie to samo auto, które widziałam wcześniej ale tym razem Jason nie siedział za kierownicą. W sumie nie jestem pewna czy to on był tam wcześniej, tylko zgadywałam że to on mnie śledził. Chyba stałam w drzwiach trochę za długo, bo chwilę później czarne auto znów  przejechało obok mnie, Jason złapał mnie za rękę i ruszyliśmy dalej. Puścił moją rękę jak tylko znaleźliśmy się kawałek od motelu. Staliśmy przy budce telefonicznej.
- Co do cholery się dzieje Jessica? - wyglądał tak jakby umierał czekając na odpowiedź, ale jak miałem jej mu udzielić skoro sama jej nie znałam? Gdybym miała wybór, nie chciałabym jej znać.
- Wiem, że coś się dzieje, więc nawet nie próbuj zaprzeczać. Nie ważne co to jest, nie musisz tego w sobie dusić. Nawet nie zdajesz sobie spawy jak chciałbym poznać twoje sekrety i myśli. Chciałbym poznać prawdziwą Ciebie, a nie osobę którą udajesz.
Jason zakończył swoją wypowiedź westchnieniem. Gdzieś głęboko w sobie wiedziałam to wszystko, tylko nie chciałam w to wierzyć. Chciałbym żeby to wszystko było tylko jakimś koszmarem i za chwilę się obudzę, pójdę do szkoły, uścisnę moją rodzinę na pożegnanie - żywą rodzinę. Oddałabym wszystko żeby tylko znów ich zobaczyć. Oddałabym nawet moje ostatnie życzenie aby przywrócić ich do życia.
- Proszę powiedz mi o czym myślisz - Jason błagał patrząc mi głęboko w oczy. Jego oczy były jednymi z tych, w które można wpatrywać się godzinami. Musiałam skupić się na czymś innym, i to szybko. Jason westchnął i wyglądał jakby miał się poddać.
- Samochód - wymamrotałam powoli. W końcu spojrzałam w jego oczy - Ktoś mnie śledzi.
Jason spojrzał na mnie zmieszany co było bardzo niezrozumiałe. Nawet jeśli powiedziałam mu jakąś część tego wszystkiego, nie mogłam powiedzieć mu o Lindsay. Jeśli mu powiem to są tylko dwa wyjścia - Albo mi pomoże, albo pogorszy tylko sprawę. Nie mogę ryzykować.
- Co masz na myśli? - zapytał.
- Mam na myśli, że ktoś mnie śledzi.
- Jesteś pewna?
- Jasne, że tak - odpowiedziałam zniecierpliwiona.
Przeczesał ręką swoje kasztanowe włosy i rozejrzał się dookoła.

Moje myśli skupione były na dźwięku wydobywającego się z budki telefonicznej znajdującej się obok mnie i Jasona. Spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni. Weszłam do budki, podniosłam słuchawkę do ucha i powiedziałam ciche "słucham?" Przez chwilę była cisza a następnie niski ochrypły głos przemówił. Spojrzałam na Jason'a, który wyglądał na zmartwionego i próbował się dowiedzieć o co chodzi.
- To takie zabawne, jak szybko całe twoje życie może ulec zmianie, czyż nie Jessico? - głos brzmiał na rozbawiony.
- Skąd znasz moje imię? - zapytała drżącym głosem.
- Och, wiem o Tobie wszystko - zachichotał. Coś w tym głosie brzmiało znajomo. Mogę przysiądz że już go gdzieś słyszałam - Cóż, to nie ważne skąd znam twoje imię lub kim jestem. Moim celem jest zniszczenie Cię.
- O czym ty mówisz?
- Mówię o tym, że mam kogoś na kim Ci zależy, tuż obok mnie.
Znów zapadła chwila ciszy, a następnie bardzo znajomy głos zaczął krzyczeć.
- Lindsay? - krzyknęłam do telefonu - To ty?
- Jesteś bardzo mądra. Dam Ci na to kilka minut - powiedział ochrypłym głosem.
- Minut? - zapytałam.
- Miałem nadzieję, ze o to zapytasz. Widzisz, twoja małą przyjaciółeczka ma przywiązaną do siebie bombę...
- Ani się waż coś jej zrobić! - wrzasnęłam przerywając mu.
- Jest kilka zasad, których musisz przestrzegać. Nie przerywaj mi kiedy mówię to po pierwsze! Jeśli nie będziesz się do niej stosować, już nigdy nie zobaczysz swojej przyjaciółeczki.
- Czego chcesz?
- Już Ci powiedziałem - powiedział poirytowanym głosem - Na prawdę musisz się nauczyć słuchać. Masz 10 minut żeby ją uratować.
- Zabiję Cię, jeśli ją tkniesz! - osoba znów zaczęła się śmiać.
- Pamiętaj, 10 minut zanim ona wyleci w powietrze. Co u Jason'a?
Połączenie zostało przerwane zaraz po tym. Odłożyłam słuchawkę na miejsce, z którego go wzięłam i spojrzałam na Jason'a. Potrząsnęłam głową, nakazując mu żeby nic nie mówił. Z całych sił próbowałam powstrzymać łzy, ale oczywiście nic z tego. Jason otworzył swoje usta żeby coś powiedzieć, ale mój telefon zawibrował. Zamknął szybko swoje usta i spojrzał na komórkę, którą trzymałam w ręku.

1 nowa wiadomość

Nacisnęła przycisk "odczytaj" aby zobaczyć co to. Ekran stał się czarny, ale chwilę później wyskoczyło video. Była na nim Lindsay. Dziewczyna została przywiązana do krzesła a łzy wciąć wypływały z jej oczu. Jej wzrok skierowany był do kamery, błagała aby ktoś ją uratował.
- Jest coś co chciałabyś powiedzieć zanim umrzesz? - znów ten ochrypły głos. Lindsay popatrzała błagalnie do kamery, a łzy wciąż spływały po jej policzkach.
- Pomocy - to ostatnie co powiedziała zanim video się skończyło.
Odliczanie wyskoczyło chwilę później na moim ekranie. 10 minut, żeby ją uratować.
- O co tu kurwa chodzi? - zapytał Jason.
Spojrzałam na niego nie chcąc wyjawić mu tego wszystkiego, ale jednocześnie nie dam rady sama. Porywacz musi znać Jason'a skoro o nim wspomniał, ale skąd? Czy Jason też w tym uczestniczy? W momencie, w którym miałam go zapytać, mój telefon znów zadzwonił.
- Odbierz - powiedziałam krótko.
Spojrzał na telefon i odebrał połączenie. Nie słyszałam wiele z tego co mówiła druga osoba, widziałam tylko jak mina Jason'a zmienia się ze zmartwionej na przestraszoną. Kiedy się rozłączył, podszedł do budki telefonicznej i zaczął ją kopać w wściekłości. Spojrzałam na niego nie wiedząc o co chodzi, popatrzał w jego oczy pełne smutku i żalu.
- Bardzo mi przykro - powtórzy kilka razy.
- Co? - zapytałam. Westchnął zanim mi odpowiedział
- To Alex. Alex to wszystko ukartował. - odeszłam kilka kroków próbując pozbierać myśli.
- Nie. Proszę nie mów tak - nie chciałam, żeby do tego doszło. Alex to jedna z takich osób, od których lepiej trzymać się z daleka. A teraz on ma Lindsay, to nigdy się nie skończy.
- Nie mam z tym nic wspólnego Jessica. Proszę uwierz mi. Nie miałem pojęcia, że on wiedział.
- Przestań Jason. Po prostu przestań - łza spłynęła w dół mojego policzka.
Spojrzałam na swój telefon. Odliczanie wciąż trwało.Teraz zostało mi już tylko 7 minut, zanim bomba wybuchnie, a ja nie mam zielonego pojęcia jak pomóc Lindsay.
- Muszę ją znaleźć - powiedziałam.
- Już za późno. Nie dotrzesz tam na czas.
- Wiesz gdzie ona jest?
- Tak - przytaknął patrząc w dół - Alex mi powiedział przez telefon.
- Więc?
- W twojej szkole.
Zaczęłam biec w kierunku mojej szkoły, nawet jeśli zajmie mi to 10 minut. Muszę to zrobić. Nie pozwolę jej umrzeć. Myśl, że znów mogę stracić kogoś ważnego, była nierealna. Nie mogę do tego dopuścić.
Usłyszałam, że Jason biegnie obok mnie. Nie wiem, czy mogę mu wierzyć i czy on nie jest w to zamieszany, ale z drugiej strony powiedział, że nic o tym nie wie. Ale nie byłoby to też jego pierwsze kłamstwo. Próbowałam jakoś wyrzucić wszystkie niepotrzebne myśli ale bez skutku. Jedyne o czym teraz myślę, to żeby zdążyć uratować moją przyjaciółkę.

Teraz przydało by się to jedno, ostatnie życzenie.

--------------------------------------------------------------------------------------
I oto rozdział. Ufff ale się porobiło. Jason jest kochany, że jej pomaga nie uważacie? Kurcze Alex ty wredoto! A już Cię tolerowałam :D hahahaha co uważacie o rozdziale?
Mam nadzieję, że skomentujecie.
Macie może jakieś zastrzeżenia do tłumaczenia? Jeśli tak napiszcie, a ja postaram się to zmienić. Zostało nam jeszcze tylko 5 rozdziałów i koniec :((( Ale nie martwcie się, będzie pisana kontynuacja, która też będziemy tłumaczyć jeśli Wiktoria oczywiści będzie chciała :D


JEŚLI CZYTASZ SKOMENTUJ TO NAPRAWDĘ POMAGA!!


Chciałabym jeszcze napisać, że wyjeżdżam jutro na 10 dni na wakacje do Włoch, więc teraz 23 rozdział doda oczywiście Wiki, a następny dopiero około 16/17. <3