W tym momencie słyszałam jak ta osoba jest coraz bliżej mnie i Jasona. Czułam każdą chwilę, którą spędziłam z Jasonem. Słyszałam jego kontrolowane, ciepłe oddechy. Czułam jego dłoń na swojej. Czułam jego ciało zasłaniające mnie, w nadziei, że nikt nas nie widzi. Podniosłam moją głowę z brązowej, leśnej drogi na twarz Jasona, kroki były coraz bliżej. Jego włosy były w nieładzie od spania, tak jak jego niebieski t-shirt. Nie mogłam się powstrzymać od krótkiego uśmiechu wpełzającego na moje usta. To był koniec i nie było nic co mogliśmy zrobić. Ale nawet jeśli, dzięki tym wszystkim rzeczom uśmiechałam się. Nie robiłam tego od wieków. To wszystko dzięki niemu. Nagle dostrzegłam wszystkie jego złe i dobre strony. Teraz mogłam zobaczyć że był on jedynym, który traktował mnie jak kogoś na kim mu zależy. Czułam jego miłość.
Jego brązowe oczy spotkały się z moimi. Patrzyliśmy na siebie nawet jeśli kroki były prawie tam gdzie my, a wszystko co słyszeliśmy to ciężki oddech tej tajemniczej osoby. Wszystko o czym mogłam myśleć to Jason. Wszystko było jasne. On był jedynym, który był ze ,mą przez ten cały czas, kiedy to wszystko się stało. Opiekował się mną. Zależało mu na mnie.
FLASHBACK
- Zabiłaś ją! - powiedział niewyraźnie, ale wystarczająco głośno.
Próbowalam się wydostać z jego uścisku, ale za mocno trzymał moje ramie. Łzy zaczęły skapywać z moich oczu, mimo tego że powstrzymywałam je przez dłuższy czas. Krzyczał do mnie te same trzy bolesne słowa, bijąc mnie jednocześnie. Moja głowa pulsowała, od bólu, który spowodował. Tak szybko jak zobaczył moje łzy na moim policzku, jego ręka zatrzymała się kilka cali od mojej głowy.
Kiedy zdał sobie sprawę co robił, odsunął się w zaskoczeniu i bólu. Jego oddech stał się płytki, w jego oczach pojawiły się łzy, kiedy mówił cichym głosem.
- Ona nie żyje.
Łzy wreszcie popłynęły po jego policzku, chwycił butelkę piwa z salonu i rzucił nią o białą ścianę, rozbijając ją na kawałki. Robił to, dopóki zabrakło butelek. Patrzyłam na niego, ze zbolałym wyrazem twarzy.
Szybko na mnie spojrzał i krzyknął.
- Wyjdź stąd! - powtarzał to w kółko i w kółko. Szybko odzyskałam przytomność i poszłam do frontowych drzwi. Siłowałam się z klamką, usiłując otworzyć drzwi. Minęły wieki, zanim same ustąpiły. Poczułam zimny, nocny powiew wiatru. Wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi.
Przez całe moje ciało przeszedł dreszcz, nie chciałam wracać. Nie do niego. Jeśli bym to zrobiła, nie wiedziałabym co by zrobił i nie chciałam wiedzieć. Był taki od kiedy umarła. Zawsze był pijany kiedy wracał do domu, kiedy ledwo się trzymał na nogach, powiedział że to wszystko było moją winą, kiedy wiedział, że nie zrobiłam nic złego. Musiał na kogoś zrzucać winę, od kiedy nie wiedział kto jej to zrobił. Potrzebował znać odpowiedź. Potrzebował wyjaśnienia.
Sczerze, ja też tego potrzebowałam. To mnie rozrywało od środka, nie mogłam tego więcej znosić. Widzenie go jak zmienił się przez te kilka tygodni było okropnym wydarzeniem. Chcicłam, aby moje dawne życie wróciło. Ale wszystko czego pragnęłam najbardziej była moja mama.
Słyszałam eksplozję w mojej głowie i krzyki po wybuchu, rozpacz, wołanie o pomoc, ból. Najgorszą rzeczą jaką zapamiętałam był jej krzyk i płacz o pomoc. Zdałam sobie sprawę kto leżał kilka metrów odemnie, cały we krwi, krzyknęłam. Moje nogi stały się ciężkie, podbiegłam do niej, zajęło mi to kilka sekund. Uklęknęłam przy niej, łzy płynęły z moich oczu.
- Mamo? - szlochałam, patrząc na nią.
Jej twarz zmrożona była w bólu, widziałam że potrzebowała dużo siły by wypowiedzieć dwa krótkie słowa, zanim jej twarz skamieniała.
- To boli - to były dwa ostatnie słowa mojej mamy. Nic z tych słodkich rzeczy, które mówi się w filmach jak kocham Cię albo nigdy Cię nie zapomnę. 'To boli'. Czy jestem na nią zła bo nie powiedziała nic innego ? Odrobinę, przecież nie mogłam jej przywrócić życia. Nie mogłam nawet z nią ostatni raz porozmawiać. Nie mogłam się już z nią śmiać.. a najgorsze, widziałam ją ostatni raz.
Czułam się zdrętwiała, nie mogłam już niczego zmienić. Otarłam łzę, słysząc za sobą ochrypły głos.
- Wszystko w porządku?
Obróciłam się, by zobaczyć kto to był. Moje oczy zobaczyły wysokiego chłopaka z brązowymi włosami. Wyglądał na zmartwionego. Szybko otarłam resztę łez. Nie potrzebnowałam jego sympatii.
- Tak, jest okej - odpowiedziałam, gotowa odejść.
- Jesteś pewna? - zapytał, nie wierząc w ani jedno moje słowo.
Był jednym z tych typów, które się nie poddają. Był głupi, nie mogłam odejść kłamiąc.
- Nie - odpowiedziałam, cofając się w cień.
Zauważył moje siniaki na twarzy, wstrzymał oddech. Oczywiście, że to zrobił. Czego mogłam się po nim spodziewać? Był pierwszym, który je widział, odkąd przestałam chodzić do szkoły. Nie chcodziłam nigdzie, gdzie było dużo ludzi.
- Kto to zrobił? zapytał zmartwiony.
- Czemu cię to obchodzi? - zapytałam zbyt zjadliwie, niż miałam zamiar.
Westchnął, myśląc co odpowiedzieć, potrząsnęłam głową i odwróciłam się, nie obchodziło go to, kogo by to w ogóle obchodziło? Nie odechałam daleko, zanim znów usłysząłam jego głos.
- Obchodzi mnie to, bo nikt nie zasługuje na to, by przeżyć to co ty przeżyłaś! - przestał mówić, kiedy się odwróciłam, szybko otworzył znowu swoje usta - kiedy cię zobaczyłem, przypomninałaś mi kogoś.. kogoś kogo znałem, zawsze miała siniaki na twarzy, kiedy wracała do domu z pracy. Pytałem się kto jej to zrobił, odpowiadała mi same kłamstwa, zachwywała się jakby wszystko było okej. Kilka miesięcy później, raz nie wróciła do domu, okazało się, że..
Spojrzałam na niego w szokiem - co się stało ?
- Nie żyła - powiedział cichutko, ale na tyle głośno, że go uslyszłam - była pobita na śmierć.
- To okropne - powiedziałam zdumiona.
- Więc obchodzi mnie to co Ci się stało - kontynuował, kiedy jego komórka zaczęła dzwonić.
Moja głowa przetwarzała informacje. Nie pamiętałam o tym następnego dnia, tylko tyle, że chłopak wyjął komórkę z kieszeni, trzymając ją przy uchu, mówiąc.
- Hej, tu Jason. Co jest?
End of flashback
Przytrzymałam jego rękę trochę mocniej. Przypomniałam go sobie. Musiałam zapomnieć, a to wszystko przez to że chciałam zapomnieć ten dzień. To był Jason.
- Pamiętam - powiedziałam, zdając sobie sprawę, że spotkaliśmy się przed porwaniem.
Jason spojrzał na mnie zmieszany. W tym samym momencie przyszedł facet ubrany w policyjny uniform. Obrócił głowę w naszą stronę, natychmiast nas zauważajac. Wyciągnął broń zza pasa i wymierzył ją w nas. Drugą ręką wyciągnął telefon.
- Mam ich - powiedział, przytrzymując telefon.
Jason miał coś schowenaego pod bluzką. Spojrzał na oficera, czekając aż spojrzy w inną stronę. Nie zajęło to dużo czasu, aż oficer spostrzegł się, że celuje w niego bronią, powodując że cofnął się kilka kroków.
- Rzuć telefon - Jason zażądał.
Oficer był zbyt zaskoczony przez tą broń, odrzucając telefon, który wylądował kilka metrów odemnie.
- Odwróć się - Jason powiedział do mnie.
- Co ? - powiedziałam w szoku.
- Odwróć się - powtórzył.
Odwróciłam się powoli. Nie zdawałam sobie sprawy co dalej miało miejsce, usłyszałam głośny strzał, później upadające ciało na ziemię. Obróciłam się z prędkością światła, spostrzegając policjanta leżącego na ziemi. Jeo niebieskie oczy były nadal otwarte, ale teraz zamiast strachu była tam nicość. Zamarłam, Jason go zastrzelił. Jase chwycił moje ramie, ale ja sie nie poruszyłam.
- Jessica! Jeśli nie odejdziemy, złapią nas - powiedział.
- Nie musiałeś go zabijać - powiedziałam patrząc na martwe ciało.
- Zabiłby nas, gdybym tego nie zrobił.
Patrzyłam na niego.
- Proszę, zabierz mnie stąd.
Pokiwał głową, zaczynając biec. Podążałam za nim, biegliśmy przez las, trzymając się za ręce. Właśnie zdałam sobie sprawę, że to nie jest koniec, to dopiero początek
THE END
_________________
Nie sprawdziałam rozdziału, Paulina doda jeszcze jedną notkę wyjaśniającą co z kolejną częścią.
<3