14 wrz 2013

Pożegnanie

A więc to już koniec naszej przygody z "Last Wish" 
Chciałabym bardzo serdecznie podziękować Wiktorii, która bardzo mi pomogła, myślę że wy też jej dziękujcie, w końcu dzięki niej mieliście co czytać. 
 Więc jeszcze raz DZIĘKUJEMY WIKI <3

Muszę wam powiedzieć, że mam łzy w oczach pisząc to teraz, bo straszie przywiązałam się do tego opowiadania. Ale ok, czas ogarnąc dupę. 
Chcę wa teraz podziękować. 
ZA : 67 870 wyświetleń 
ZA : 650 komentarzy
ZA : 111 osób, które to czyta <333

DZIĘKUJE I KOCHAM WAS.


A teraz miłą wiadomość, to jeszcze nie konieć przygód Jason'a i Jessicy!!

Nasz kochana autorka już nie długo bierze się za pisanie drugiej części, która nazywać się będzie " Last Breath" której zwiastun znajduje się poniżej :D



"Last Breath" zaczniemy tłumaczyć za około miesiąc, żeby było napisane już parę rozdziałów :D 
Link podamy na tym blogu.



A teraz z innej beczki, tu macie zwiastun bloga, który zaczęłam tłumaczyć :




    http://runaway-tlumaczenie.blogspot.com/

Rozdział 27

W tym momencie słyszałam jak ta osoba jest coraz bliżej mnie i Jasona. Czułam każdą chwilę, którą spędziłam z Jasonem. Słyszałam jego kontrolowane, ciepłe oddechy. Czułam jego dłoń na swojej. Czułam jego ciało zasłaniające mnie, w nadziei, że nikt nas nie widzi. Podniosłam moją głowę z brązowej, leśnej drogi na twarz Jasona, kroki były coraz bliżej. Jego włosy były w nieładzie od spania, tak jak jego niebieski t-shirt. Nie mogłam się powstrzymać od krótkiego uśmiechu wpełzającego na moje usta. To był koniec i nie było nic co mogliśmy zrobić. Ale nawet jeśli, dzięki tym wszystkim rzeczom uśmiechałam się. Nie robiłam tego od wieków. To wszystko dzięki niemu. Nagle dostrzegłam wszystkie jego złe i dobre strony. Teraz mogłam zobaczyć że był on jedynym, który traktował mnie jak kogoś na kim mu zależy. Czułam jego miłość.
Jego brązowe oczy spotkały się z moimi. Patrzyliśmy na siebie nawet jeśli kroki były prawie tam gdzie my, a wszystko co słyszeliśmy to ciężki oddech tej tajemniczej osoby. Wszystko o czym mogłam myśleć to Jason. Wszystko było jasne. On był jedynym, który był ze ,mą przez ten cały czas, kiedy to wszystko się stało. Opiekował się mną. Zależało mu na mnie.

FLASHBACK

- Zabiłaś ją! - powiedział niewyraźnie, ale wystarczająco głośno.
Próbowalam się wydostać z jego uścisku, ale za mocno trzymał moje ramie. Łzy zaczęły skapywać z moich oczu, mimo tego że powstrzymywałam je przez dłuższy czas. Krzyczał do mnie te same trzy bolesne słowa, bijąc mnie jednocześnie. Moja głowa pulsowała, od bólu, który spowodował. Tak szybko jak zobaczył moje łzy na moim policzku, jego ręka zatrzymała się kilka cali od mojej głowy.
Kiedy zdał sobie sprawę co robił, odsunął się w zaskoczeniu i bólu. Jego oddech stał się płytki, w jego oczach pojawiły się łzy, kiedy mówił cichym głosem.
- Ona nie żyje.
Łzy wreszcie popłynęły po jego policzku, chwycił butelkę piwa z salonu i rzucił nią o białą ścianę, rozbijając ją na kawałki. Robił to, dopóki zabrakło butelek. Patrzyłam na niego, ze zbolałym wyrazem twarzy.
Szybko na mnie spojrzał i krzyknął.
- Wyjdź stąd! - powtarzał to w kółko i w kółko. Szybko odzyskałam przytomność i poszłam do frontowych drzwi. Siłowałam się z klamką, usiłując otworzyć drzwi. Minęły wieki, zanim same ustąpiły. Poczułam zimny, nocny powiew wiatru. Wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi.
Przez całe moje ciało przeszedł dreszcz, nie chciałam wracać. Nie do niego. Jeśli bym to zrobiła, nie wiedziałabym co by zrobił i nie chciałam wiedzieć. Był taki od kiedy umarła. Zawsze był pijany kiedy wracał do domu, kiedy ledwo się trzymał na nogach, powiedział że to wszystko było moją winą, kiedy wiedział, że nie zrobiłam nic złego. Musiał na kogoś zrzucać winę, od kiedy nie wiedział kto jej to zrobił. Potrzebował znać odpowiedź. Potrzebował wyjaśnienia.
Sczerze, ja też tego potrzebowałam. To mnie rozrywało od środka, nie mogłam tego więcej znosić. Widzenie go jak zmienił się przez te kilka tygodni było okropnym wydarzeniem. Chcicłam, aby moje dawne życie wróciło. Ale wszystko czego pragnęłam najbardziej była moja mama.
Słyszałam eksplozję w mojej głowie i krzyki po wybuchu, rozpacz, wołanie o pomoc, ból. Najgorszą rzeczą jaką zapamiętałam był jej krzyk i płacz o pomoc. Zdałam sobie sprawę kto leżał kilka metrów odemnie, cały we krwi, krzyknęłam. Moje nogi stały się ciężkie, podbiegłam do niej, zajęło mi to kilka sekund. Uklęknęłam przy niej, łzy płynęły z moich oczu.
- Mamo? - szlochałam, patrząc na nią.
Jej twarz zmrożona była w bólu, widziałam że potrzebowała dużo siły by wypowiedzieć dwa krótkie słowa, zanim jej twarz skamieniała.
- To boli - to były dwa ostatnie słowa mojej mamy. Nic z tych słodkich rzeczy, które mówi się w filmach jak kocham Cię albo nigdy Cię nie zapomnę. 'To boli'. Czy jestem na nią zła bo nie powiedziała nic innego ? Odrobinę, przecież nie mogłam jej przywrócić życia. Nie mogłam nawet z nią ostatni raz porozmawiać. Nie mogłam się już z nią śmiać.. a najgorsze, widziałam ją ostatni raz.
Czułam się zdrętwiała, nie mogłam już niczego zmienić. Otarłam łzę, słysząc za sobą ochrypły głos.
- Wszystko w porządku?
Obróciłam się, by zobaczyć kto to był. Moje oczy zobaczyły wysokiego chłopaka z brązowymi włosami. Wyglądał na zmartwionego. Szybko otarłam resztę łez. Nie potrzebnowałam jego sympatii.
- Tak, jest okej - odpowiedziałam, gotowa odejść.
- Jesteś pewna? - zapytał, nie wierząc w ani jedno moje słowo.
Był jednym z tych typów, które się nie poddają. Był głupi, nie mogłam odejść kłamiąc.
- Nie - odpowiedziałam, cofając się w cień.
Zauważył moje siniaki na twarzy, wstrzymał oddech. Oczywiście, że to zrobił. Czego mogłam się po nim spodziewać? Był pierwszym, który je widział, odkąd przestałam chodzić do szkoły. Nie chcodziłam nigdzie, gdzie było dużo ludzi.
- Kto to zrobił? zapytał zmartwiony.
- Czemu cię to obchodzi? - zapytałam zbyt zjadliwie, niż miałam zamiar.
Westchnął, myśląc co odpowiedzieć, potrząsnęłam głową i odwróciłam się, nie obchodziło go to, kogo by to w ogóle obchodziło? Nie odechałam daleko, zanim znów usłysząłam jego głos.
- Obchodzi mnie to, bo nikt nie zasługuje na to, by przeżyć to co ty przeżyłaś! - przestał mówić, kiedy się odwróciłam, szybko otworzył znowu swoje usta - kiedy cię zobaczyłem, przypomninałaś mi kogoś.. kogoś kogo znałem, zawsze miała siniaki na twarzy, kiedy wracała do domu z pracy. Pytałem się kto jej to zrobił, odpowiadała mi same kłamstwa, zachwywała się jakby wszystko było okej. Kilka miesięcy później, raz nie wróciła do domu, okazało się, że..
Spojrzałam na niego w szokiem - co się stało ?
- Nie żyła - powiedział cichutko, ale na tyle głośno, że go uslyszłam - była pobita na śmierć.
- To okropne - powiedziałam zdumiona.
- Więc obchodzi mnie to co Ci się stało - kontynuował, kiedy jego komórka zaczęła dzwonić.
Moja głowa przetwarzała informacje. Nie pamiętałam o tym następnego dnia, tylko tyle, że chłopak wyjął komórkę z kieszeni, trzymając ją przy uchu, mówiąc.
- Hej, tu Jason. Co jest?


End of flashback

Przytrzymałam jego rękę trochę mocniej. Przypomniałam go sobie. Musiałam zapomnieć, a to wszystko przez to że chciałam zapomnieć ten dzień. To był Jason.
- Pamiętam - powiedziałam, zdając sobie sprawę, że spotkaliśmy się przed porwaniem.
Jason spojrzał na mnie zmieszany. W tym samym momencie przyszedł facet ubrany w policyjny uniform. Obrócił głowę w naszą stronę, natychmiast nas zauważajac. Wyciągnął broń zza pasa i wymierzył ją w nas. Drugą ręką wyciągnął telefon.
- Mam ich - powiedział, przytrzymując telefon.
Jason miał coś schowenaego pod bluzką. Spojrzał na oficera, czekając aż spojrzy w inną stronę. Nie zajęło to dużo czasu, aż oficer spostrzegł się, że celuje w niego bronią, powodując że cofnął się kilka kroków.
- Rzuć telefon - Jason zażądał.
Oficer był zbyt zaskoczony przez tą broń, odrzucając telefon, który wylądował kilka metrów odemnie.
- Odwróć się - Jason powiedział do mnie.
- Co ? - powiedziałam w szoku.
- Odwróć się - powtórzył.
Odwróciłam się powoli. Nie zdawałam sobie sprawy co dalej miało miejsce, usłyszałam głośny strzał, później upadające ciało na ziemię. Obróciłam się z prędkością światła, spostrzegając policjanta leżącego na ziemi. Jeo niebieskie oczy były nadal otwarte, ale teraz zamiast strachu była tam nicość. Zamarłam, Jason go zastrzelił. Jase chwycił moje ramie, ale ja sie nie poruszyłam.
- Jessica! Jeśli nie odejdziemy, złapią nas - powiedział.
- Nie musiałeś go zabijać - powiedziałam patrząc na martwe ciało.
- Zabiłby nas, gdybym tego nie zrobił.
Patrzyłam na niego.
- Proszę, zabierz mnie stąd.
Pokiwał głową, zaczynając biec. Podążałam za nim, biegliśmy przez las, trzymając się za ręce. Właśnie zdałam sobie sprawę, że to nie jest koniec, to dopiero początek

THE END


_________________
Nie sprawdziałam rozdziału, Paulina doda jeszcze jedną notkę wyjaśniającą co z kolejną częścią.

<3

5 wrz 2013

Rozdział 26

- Jessica? - usłyszałam krzyk Jasona.
Stałam w łazience, z zamkniętymi drzwiami. Wpatrywałam się w moje odbicie w lustrze, już od kilku dobrych minut. Nie mogłam uwierzyć, że to ja. Strasznie zmieniłam się przez ten rok. Co się stało z tą uwielbiającą zabawę dziewczynę? Teraz jestem niepewna i wiecznie przestraszona. Jest tylko jeden sposób żebym znów mogła być sobą, muszę odejść od Jason'a. A i tak nie jestem pewna, czy by mi się to udało, zresztą teraz jestem zbyt przestraszona, żeby go zostawić. Jakbym przeżyła wiedząc, że Alex wciąż tu jest, zapewne wciąż mnie obserwując. Westchnęłam i związałam włosy w kucyka, otwierając drzwi do łazienki, żeby nie denerwować Jason'a. Nie miałam za bardzo czasu, żeby przemyśleć to co stało się wczoraj, a szczerze powiedziawszy, nawet nie chcę o tym myśleć. Część mnie uważa że była to najgłupsza rzecz jaką mogłam zrobić, ale z druga połowa, że to było odpowiednie zachowanie. Jeszcze nie wiem z którą się zgadzam. Potrzebuję więcej czasu.

Otworzyłam drzwi, i napotkałam zniecierpliwiony wzrok Jason'a. Lekki uśmiech wkradł się na jego usta kiedy mnie zobaczył. Przeszłam obok niego nie obdarowując go najmniejszym spojrzeniem, nie chciałam żeby zaczynał rozmowę o wczorajszym incydencie.

Szybko założyłam swoje buty i wyszłam z pokoju. Właśnie miałam zejść po schodach gdy usłyszałam głos Jason'a za sobą.
- Co ty robisz?
Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Jego miodowe włosy były w nieładzie tak samo jak jego niebieska koszulka.
- Chciałam zejść na dół i coś zjeść, umieram z głodu - skłamałam - To przestępstwo?
- Nie, tylko nie podoba mi się, że idziesz sama.
- Dam sobie radę.

Jason spojrzał na mnie i w końcu przytaknął wchodząc spowrotem do pokoju. Odetchnęłam waniliowym powietrzem rozchodzącym się w całym tym hotelu. Zeszłam na dół, gdzie znajdowała się stołówka, ale zamiast do niej wejść wyszłam z hotelu  prosto na ulicę. Wokół hotelu nie znajdowało się za wiele rzeczy, ale mi to odpowiadało. Potrzebowałam spokoju i ciszy żeby pomyśleć. Zaczęłam iść wzdłuż ulicy i nim się zorientowałam doszłam do jakiegoś jeziora. Nie było jakieś szczególnie ogromne, ale przez jego środek przerzucony był mamy mostek. Usiadłam na drewnianych belkach i opuściłam nogi aby zwisały swobodnie, opierając ręce na barierce i wpatrując się w lekkie fale na wodzie.

Jedynym odgłosem było ćwierkanie małych ptaszków w koronach drzew. Na moich ustach pojawił się mały uśmiech, ponieważ zdałam sobie sprawę, że nigdy nie byłam w tak pięknym i spokojnym miejscu. Radość nie trwała jednak długo, bo po chwili usłyszałam znajomy głos wypowiadający moje imię.

Odwróciłam się i zobaczyłam Jason'a. Cały czas mnie śledził? Poczułam lekki wstrząs przechodzący przez moje ciało. Czego chce teraz? Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, ale zostałam uciszona.
- Co ty tu robisz? - brzmiał groźnie, więc lekko się wzdrygnęłam nie spodziewając się tego.
- Co? - zapytałam, zastanawiając się dlaczego jest zły.
- Nie możesz sobie tak wychodzić - wytłumaczył mi.
- Żartujesz? - przewróciłam oczami - Nie decydujesz o moim życiu.
- Właśnie, że tak.
- Dlaczego? - krzyknęłam na niego groźnie.
- Ponieważ Cię kocham i nie chcę żeby coś Ci się stało! - wrzasnął uciszając mnie.

Zaniemówiłam, stałam i wpatrywałam się w niego. Kocha mnie? Mówił mi to już, ale nie wiedziałam czy to była prawda, ale tym razem czułam że mówi prawdę.  Wyglądał na lekko zdziwionego, przez to co powiedział. Może nie to miał na myśli? I tylko mu się wyrwało?
- Ten wczorajszy pocałunek....to najlepsza rzecz, która mi się kiedykolwiek przydarzyła - powiedział Jason po chwili ciszy - I mam nadzieję, że dla Ciebie też coś znaczył, bo czuję się jak idiota stojąc tu przed Tobą.
- Nie wiem - odezwałam się w końcu.
- Co?
- Nie wiem, czy to jest odpowiednie - powiedziałam przerywając na chwilę - Za każdym razem, gdy jesteśmy razem coś okropnego się dzieję, nie chcę ryzykować.
- Nie musisz - próbował mnie przekonać -Jeśli teraz się zgodzisz, wyjedziemy stąd i uciekniemy daleko. Tylko pozwól mi pokazać, jak bardzo mi na Tobie zależy.

Spojrzałam na ziemię, jak najdalej od twarzy Jason'a. Nie wiedziałam co powiedzieć. Naprawdę chciałam się zgodzić, ale też bałam się.  Co jeśli znów coś się wydarzy? Jeśli ktoś znów przez nas umrze? Odrzuciłam te myśli od siebie o spojrzałam na chłopaka.
 - Ok, zrobię to - powiedziałam w momencie gdy usłyszałam odgłos syreny policyjnej niedaleko nas.

Twarz Jason'a szybko zmieniła się ze szczęśliwej na przestraszoną, z powodu syreny. Złapał mnie za rękę i zaciągnął za sobą do lasu, który znajdował się niedaleko nas.
Schowaliśmy się za jednym z drzew kiedy odgłos stawał się coraz głośniejszy i głośniejszy.
- Siedź cicho - powiedział Jason kiedy staliśmy przyciśnięci się do drzewa.

Chwilę później słyszeliśmy jak ktoś zbliża się do nas. Musieli widzieć jak uciekaliśmy do lasu.  Nie chcę żeby to się teraz skończyło. Nie chcę żeby Jason poszedł do więzienia a ja spowrotem do psychiatryka. Spojrzałam na Jason'a i chwyciłam go za rękę splatając nasze palce. Spojrzeliśmy sobie w oczy. I nagle świat jakby się zatrzymał. Było inaczej....miło.

---------------------------------------------------------
No i jest rozdział, przepraszam że tak długo, ale wiecie nowa szkoła, nowe problemy.
Ale to nie ważne.
Chciałbym wam serdecznie podziękować za komentarze pod rozdziałem 24, było ich 65 !!!
Mam nadzieję że teraz też tyle będzie i też będą długie hyhyhy tak uwielbiam je czytać <3

Chcę powiedzieć, że następny rozdział będzie już ostatnim </3
Wszystko dokładnie napiszemy w pożegnaniu <3 A narazi miłego czytania <3

KOCHAM WAS <3333

25 sie 2013

Rozdział 25

Jak chcecie to potraficie dać od siebie komentarz (:

Miłego czytania !

- Pamiętaj, aby zakluczyć drzwi zanim wyjdziesz - usłyszałam damski głos, niedaleko miejsca, w którym stałam.
Musiałam omijać ludzi, którzy tutaj pracowali i siedzieli w salonie prawdopodobnie oglądając telewizję dodatkowo unikać lekarzy, którzy sprawdzali pokoje pacjentów. Przyznaję to nie było łatwe zadanie, ale to nie pierwszy raz kiedy próbuję uciec, więc wiem co robić. Szłam wzdłuż korytarza, prowadził on do salonu. Właśnie teraz czeka mnie najtrudniejsza część. Musiałabym przejść obok pielęgniarek niezauważona, a później skręcić w inny korytarz w kierunku wyjścia, gdzie Jason miał na mnie czekać. Plan idealny. Musiałam być bardzo cicho, tak żeby nikt mnie nie usłyszał i nie zaprowadził mnie z powrotem do pokoju. Było późno w nocy, wszędzie było cicho, tylko z salonu dochodziły dźwięki telewizora i przyciszonych rozmów.

Myśli przebiegły przez moją głowę, kiedy pokonałam jeden krok w stronę pokoju. Miałam wątpliwości czy to co robię, było własciwe, ale jednocześnie nie mogłam nie spróbować. Nie chciałam tu spędzić całego życia, to oczywiste. Prawdopodobnie miałam jeszcze szansę, na normalne życie, po tym co się zdarzyło. Czułam się jakbym nigdy nie miała jej dostać, czułam się całkowicie pusta w środku, ciągle towarzyszyło mi uczucie beznadziejności. Nic nie mogłam na to poradzić. Teraz, jedyne czego chciałam to wydostanie się z tego miejsca i ucieczka z tego pieprzonego miasta. Nigdy nie byłabym tutaj szczęśliwa, w zasadzie tu nie jest bezpiecznie odkąd Alex jest w mieście.
Dotarłam do salonu kilka sekund później. Opadłam na kolana i ukryłam się za ścianą. Były tam ogromne drzwi prowadzące do salonu, dlatego ciężko jest przedostać się bez uwagi personelu. Siedziałam na kolanach obok otwartych drzwi, więc szybko się wychyliłam sprawdzając ile ludzi było w środku. Było ich tam czterech. Wszyscy mieli białe ubrania i tabliczkę z imieniem na koszuli. Dwoje z nich oglądało jakiś nudny dokument, co znaczyło, że mniej byli skupieni na telewizorze, a bardziej na tym co się dzieje wokół nich. Pozostała para siedziała naprzeciw siebie na sofie, byli bardzo blisko mnie. Słyszałam urywki ich rozmów.
- Widziałaś tą nową dziewczynę ? - jedna osoba zapytała.
Nie słyszałam co odpowiedziała, pewnie kiwnęła głową w odpowiedzi.
- Słyszłam, że była przywieziona przez FBI - kontynuowała - Podobno była porwana kilka razy i była widziana z jej porywaczem przed szkołą, w której wybuchła bomba.
- Jesteś pewna? - rozmówczyni zapytała zdumiona.
- Tak - odpowiedziała, kiwając przekonująco głową - I nie tylko została porwana, ale również jej matka i brat zostali zabici.
- Ona naprawdę ma jakiś problem.
Czułam krew buzującą w moich żyłach w złości. Naprawdę chciałam wyjść stąd i uderzyć je bardzo mocno. Oczywiście tego nie zrobiłam. To by zrujnowało mój plan wydostania się z tego miejsca. Rzuciłam okiem w kierunku pokoju, by zobaczyć czy nie patrzyli w moją stronę. Na szczęście nie robili tego, więc cichutko wymknęłam się przez otwarte drzwi w stronę długiego korytarza, wyjście było na samym jego końcu. Robiłam szybkie kroki, ale zatrzymałam się kiedy usłyszałam głos za mną. Mój mózg uparcie mówił, bym się nie odwracała, ale zrobiłam to. Przedemną stała dziewczyna w niebieskiej piżama. Patrzyła na mnie, jakbym była z innej planety.
- Kim jesteś ? - zapytała cicho, za co jej byłam bardzo wdzięczna.
- Pracuję tutaj - skłamałam szybko.
- Nie, to nie prawda - powiedziała głośniej, to było na tyle głośne, że ludzie w salonie nas mogli z łatwością usłyszeć.
- Nie krzycz - uciszyłam ją, ale nie przestała mówić, że ja tutaj nie pracuję, w czym miała absolutną rację.
Oprócz tej krzyczącej dziewczyny, mogłam usłyszeć ludzi z salonu, którzy już wstawali i szli na korytarz, w naszą stronę. Obróciłam się i zaczęłam biec do drzwi. Ktoś krzyczał, bym się zatrzymała. Nie zrobiłam tego dopóki nie dotarłam do drzwi. Pociagnęłam za klamkę i ku mojemu zdziwieniu, drzwi były zamknięte. Jason miał je otworzyć wcześniej. Odwróciłam się, ludzie z salonu byli coraz bliżej. Byli tylko kilka stóp odemnie, kiedy drzwi się otworzyły, a ja poczułam rękę zabierającą mnie z dala.
Nie wiedziałam co się dzieje, bo to było zbyt szybkie. Jedyne co mogła robić to oddychanie zimnym, deszczowym powietrzem. Jason posadził mnie w czerwonym vanie, kiedy Ci psychole biegli by nas złapać. Jason wsiadł do auta z prędkością światła, natychmiast przekręcając kluczyk, jeden z pracowników był strasznie blisko otworzenia drzwi.
- Jedź ! - krzyknęłam na Jasona. Zmienił bieg i szybko zaczął wyjeżdżać z parkingu. Jednak dla tego pracownika było za późno i nie zdążył nawet otworzyć drzwi. Bylismy już na drodze, stąd nie było widać nikogo. Spojrzałam na Jasona, który się uśmiechał.
- Dlaczego się uśmiechasz ? - Zapytałam, nie mogąc się powstrzymać, sama zaśmiałam się chwile później. Wszystko wydawało się być piękniejsze niż wcześniej.
- Jestem po prostu szczęśliwy - odpowiedział, wpatrzony w drogę.
Ostatnie krople deszczu powoli spływały po oknie w samochodzie. Poczułam ulgę, kiedy wyjechaliśmy z miasta. Nie wiedziałam dokąd sie kierowaliśmy, ale jednocześnie nie obchodziło mnie to. Wszystko co mnie interesowało, to, to że wyjechaliśmy z tego pieprzonego miasta. Chwilę później Jason zatrzymał auto przed hotelem z ogromnymi oknami. Spojrzałam na niego zdumiona.
- Nie będą nas tutaj szukać - odpowiedział na moje spojrzenie.
Szczerze, nie chciałam się z nim kłócić. Byłam zmęczona i jedyne czego pragnęłam to sen. Wyskoczyliśmy z auta, Jason je zamknął, kiedy ja poszłam w kierunku ogromnego hotelu. Przed budynkiem stały dwa posągi, strzegące wejścia. Zatrzymałam się i spojrzałam w górę. Pięć gwiazdek znajdowało się na nagłówku, razem z nazwą hotelu. Jason był już obok mnie, więc zaczęliśmy iść razem.

W środku, na korytarzu pachniało wanilią, a na podłodze był ogromny czarny dywan, na którym stały sofy. Obok schodów znajdowała sie lada, za którą stała ciemnowłosa kobieta. Natychmiast się uśmiechnęła, gdy nas zobaczyła. Jason do niej podszedł, by zarezerwować pokój. Natomiast ja stałam na środku, wzdychając. Nigdy nie byłam w pięciogwiazdokwym hotelu! Wszystkie rzeczy były perfekcyjnie ustawione na swoim miejscu, wiec wolałam niczego nie dotykać. Jason wskazał na mnie ręką, bym do niego podeszła. W drugiej ręce trzymał klucz do naszego pokoju. Szybko wykonałam jego polecenie i razem poszliśmy po schodach, prowadzących do naszego tymaczasowego pokoju.
Wewnątrz pomieszczenia wszystko było doskonałe i wyglądało na bardzo drogie. Zastanawiałam się ile Jason zapłacił za ten pokój. Nie chciałam, aby wydawał na mnie swoje pieniądze, ale teraz byłam zdecydowanie zbyt zmęczona, by o tym myśleć. Uśmiechęłam się do niego i zaczęłam rozglądać się po apartamencie. Było tam ogromne łóżko z czerwonym kocem. Telewizor wisiał na przeciwko łóżka, więc spokojnie mogłeś go oglądać, leżąc w łóżku. Łazienka była ogormna, nawet było w niej Jacuzzi! Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do sypialni, w której był również Jason. Spojrzał na mnie uśmiechnięty.
- Cieszę się, że tutaj jesteś - powiedział, podchodząc do mnie.
- Ja też - odpowiedziałam.
I wtedy wydarzyło się coś, o czym nigdy wcześniej nie przypuszczałam, że się wydarzy..




_____________________________________________

Jak myślicie ? Co się wydarzyło ?

Aww, uciekli, przyszedł po nią.

+ zostały tylko dwa rozdziały do końca Last Wish, jest kontynuacja opowiadania Last Breath. Z tego co wiem, ją też będziemy tłumaczyć. Tymczasem mam nadzieję, że wskrzesałam wasze emocje, bo w tym rozdziale dzieje się djifjswofjoewpjfowpfjpwo dużo.

Miłego dnia ! :) Xxx





@White_Libra

18 sie 2013

Rozdział 24

 NOTKA POD ROZDZIAŁEM!
--------------------------------------------------------------------------------------
- Obudziłaś się - powiedziała kobieta przechodząc obok mnie.
Miała na sobie białe ubrania i plakietkę z imieniem przyczepioną nad lewą piersią. Była zbyt daleko, żebym mogła dostrzec jak ma na imię, więc nawet nie próbowałam. Patrzałam na nią zmieszana, zastanawiając się dlaczego tu jestem. Nie potrzebuję tu być. Nie zwariowałam.
- Spałaś, gdy Cię tu przywieziono - powiedziała, pewnie z powodu mojej zdziwionej miny.
- Dlaczego tu jestem? - zapytałam w końcu.
Teraz to jej kolej żeby być zdziwioną, kiedy otwierała usta żeby coś powiedzieć, następna kobieta pojawiła się w pokoju. Również ubrana była na biało, a do koszuli przypiętą miała plakietkę z imieniem. Była mniej więcej po 40, zważając na lekkie zmarszczki pojawiające się pod oczami i na czole.
- Obudziłaś się - powiedział tak jak jej poprzedniczka.
- Dlaczego wciąż to powtarzacie? - zapytałam - Nie pamiętam żebym zasypiała.
- Zgaduję, że czujesz się trochę zmieszana.
Spojrzałam na nią, jakby żartowała. Oczywiście że jestem zmieszana! Jeśli dobrze pamiętam to byłam normalna przez całe życie, pomimo tych wszystkich okropnych rzeczy, które mi się przytrafiły.
- Pozwól, że Cię oprowadzę - powiedziała kobieta po czterdziestce - Mam na imię Mary, i jestem twoją terapeutką.
Kobieta ruszyła przed siebie ale zatrzymała się kiedy zorientowała się że nie idę za nią.
- Idziesz?
Zawahałam się przez moment, ale postanowiłam za nią ruszyć. Wskazywała kolejne drzwi, tłumacząc co gdzie się znajduje. W sumie i tak jej nie słuchałam. Miałam ważniejsze rzeczy na głowie, na przykład dlaczego tu jestem? Lub kiedy się stąd wydostane? Nie widziałam celu w pokazywaniu mi gdzie znajduje się łazienka czy stołówka, skoro niedługo mnie tu nie będzie, jak tylko zorientują się że nie jestem wariatką, wypuszczą mnie stąd.

Wycieczka skończyła się przy jej biurze. Wszystko w tym budynku było zrobione z drewna, stolik przy którym siedziała, krzesło obok na którym przesiadywała godzinami oceniając czy ktoś jest normalny czy może nie, nawet kominek zrobiony był z drewna! Mary usiadła przy biurku, przeglądając papiery. Zauważyłam swoje nazwisko zaraz na pierwszej stronie. Czy to są jakieś akta, w których znajduję się każdy, najmniejszy szczegół z mojego życia?
- Dlaczego tu jest moje imię? - zapytałam wskazując na papier.
Spojrzała na mnie i potrząsnęła głową, jakby nie miała ochoty mi odpowiedzieć.
- Wiesz dlaczego tu jesteś, prawda? - spojrzała na mnie zamykając akta.
Potrząsnęłam głową w odpowiedzi. Nie słyszała mnie, kiedy ją o to pytałam?
- Jesteś tu, ponieważ potrzebujesz pomocy.
- Co masz na myśli?
- Mam na myśli, że zostaniesz tu, dopóki nie otrzymasz pomocy, której potrzebujesz.
Zaśmiałam się z jej wypowiedzi.
- Nie potrzebuję twojej pomocy - westchnęłam - Nie muszę tu być.
- A dlaczego tak uważasz? - zapytała, zapisując coś na kartce, czym tylko mnie wkurzyła.
- Bo nie jestem wariatką - odetchnęłam, mówiąc tą jakże oczywistą rzecz.
- Może ty tak uważasz - zaczęła - ale po tym co przeszłaś i jak się zachowujesz, nie można uznać Cię za osobę zdrową.
- Mam 18 lat, nie możesz mnie tu trzymać.
- Oczywiście że mogę - odparła.
Wstałam z krzesła i wyszłam z jej biura cała nabuzowana. Kiedy znalazłam się na korytarzu uderzyłam pięścią w ścianę żeby pozbyć się frustracji. Nie może mnie tu trzymać. Jeśli tu zostanę, to na pewno zwariuje. Próbowałam przypomnieć sobie z jakiego pokoju tu przyszłam.
Chwilę zajęło mi jego odnalezienie, ale jak tylko znalazłam się bezpiecznie w pomieszczeniu, szybko zamknęłam drzwi. Nie było zamka w drzwiach, co równało się z zerem prywatności. Wzięłam krzesło i przystawiłam nim drzwi, żeby trudniej było je otworzyć.
Podskoczyłam, gdy usłyszałam, że ktoś puka w moje okno. Odwróciłam się i zobaczyłam Jasona stojącego na parapecie z wielkim uśmiechem na twarzy. Nic nie mogłam poradzić, uśmiechnęłam się do niego. Podeszłam do okna i oparłam ręce o kraty, znajdujące się przed oknem. Szyba mogła być uchylona tylko leciutko, ale to wystarczyło żebyśmy mogli się usłyszeć.
- To wygląda jak więzienie - Jason zachichotał.
- Wiem.
- Kiedy wychodzisz?
Moją odpowiedzią było tylko lekkie wzruszenie ramionami.
- Proszę, pomóż mi - błagałam.
- Ok, ale będziesz mi winna przysługę, dobrze?
Pomyślałam nad tym, ale w końcu przytaknęłam. Usłyszałam pojedyncze pukanie do drzwi. Ktoś próbował otworzyć drzwi, ale krzesło uniemożliwiało im wykonanie tej czynności. Spojrzałam na Jasona, którego nie cieszyła perspektywa rozstania.
- Muszę iść - westchnęłam niechętnie.
- Obiecuję, że Cię stąd wyciągnę - przyrzekł Jason.
Wyciągnęłam rękę przez kraty i lekko uchylone okno, a Jason zamknął ją w swojej dużej dłoni i przytrzymał patrząc na mnie. Miał coś powiedzieć, gdy osoba zza drzwi zaczęła krzyczeć abym otworzyła drzwi.
- Pa - powiedziałam zabierając rękę.
Zamknęłam okno i podeszłam do drzwi. Jak tylko usunęłam krzesło, drzwi się otworzyło i chłopak około 20 wszedł do środka. Jak każdy miał na sobie biały uniform. Spojrzał na mnie, i wtedy Mary weszła do pokoju.
- Nie możesz tak robić! - powiedziała ze złością.
- A co innego mam tu robić? - zapytałam lekko ją denerwując.
- Grupa ma teraz spotkanie w holu, myślę że powinnaś do nich dołączyć.
- Nie ma mowy, nigdzie nie idę - odpowiedziałam.
Spojrzała na chłopaka, który wciąż stał w pokoju.
- Logan, upewnij się , że dotrze na spotkanie - powiedziała kobiety zanim wyszła.
Spojrzałam na jak się dowiedziałam Logana. Wyglądał o wiele za młodo jak na kogoś kto powinien pracować w miejscu jak to. Miał ciemno brązowe włosy, a jego karnacja wydawała się jeszcze ciemniejsza niż rzeczywiście, przez białe ubrania.
- Nie jesteś za młody, żeby tu pracować?- zapytałam.
- Tak, ale Mary jest moją matką, więc dotarłem ta pracę przez nią - jego odpowiedź lekko mnie rozśmieszyła.
Wyszedł z pokoju, nakazując abym podążyła za nim.

-...i mamy nową pacjentkę, która przyłączy się do nas - powiedział straszy, siwy pan z brodą - Możesz nam coś o sobie powiedzieć Jessico?
Spojrzałam na niego kiedy zadawał mi pytanie. Czułam się naprawdę nie komfortowo, kiedy 7 innych dziewczyn wlepiało we mnie wzrok. Co miałam im powiedzieć, żeby nie zabrzmieć jak idiotka?
- Nie mam nic do powiedzenia - odpowiedziałam.
- Wiem, że na pewno coś się znajdzie - ponaglał mnie.
- Nie - wkurzyłam się i wstałam z krzesła. Nie chcę być tu ani sekundy dłużej.
Wyszłam na korytarz i pobiegłam do ogromnych drzwi, które jak mi się zdawało prowadziły na zewnątrz. Słyszałam że ktoś za mną krzyczy, kiedy pociągnęłam klamkę okazało się, że drzwi są zamknięte. Odwróciłam się i zauważyłam Mary, złapała mnie za ramię i zaciągnęła do swojego biura.
 - Nie możesz się tak zachowywać - powiedziała.
- Cóż, nie chcę tu być - zaczęłam się wykłócać - Dlaczego każesz mi tu zostać?
- Ponieważ potrzebujesz pomocy.
- Nie, wcale, że nie.
Dlaczego po prostu nie odpuści?
- Potrzebujesz stałego nadzoru, przez to co Ci się przydarzyło. Porwano Cię dwa razy, znalazłaś swojego ojca, który popełnij samobójstwo, i widziałaś jak twoja najlepsza przyjaciółka ginie w wybuchu, a najważniejsze, spotykasz się z chłopakiem, który nie tylko Cię porwał ale zabił twoją matkę i brata - stwierdziła - dziwię się, że nie trafiłaś tu wcześniej.
Siedziałam cicho, przez to co powiedziała. Nigdy tak o tym nie myślałam, ale teraz...to jest chore. Więc to prawda, zwariowałam?

- Jessica?- usłyszałam ciche wołanie mnie w środku nocy.
Wstałam z łóżka i okazało się, że to głos Jasona. Przyglądał mi się z drugiej strony okna.
- Co ty tu robisz? - zapytałam lekko zmieszana.
- Zabieram Cię z tego miejsca - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Jason? - zaczęłam po kilku sekundach ciszy.
- Tak?
- Myślisz, że tu pasuje? - zapytałam wciąż się nad tym zastanawiając.
- Nie, oczywiście,że nie! - zachichotał - To oni są chorzy. Ty jesteś...idealna.
Spojrzałam na niego nie spodziewając się kompletnie takiej odpowiedzi. Jason szybko zorientował się co powiedział bo odchrząknął nerwowo i zaczął : - Możesz podejść do frontowych drzwi, żebym mógł Cię zabrać?
Przytaknęłam.

Cóż, to może być interesujące.

------------------------------------------------------------------------------------------
So, jest rozdział. Jak dla mnie Jason jest takie hvbskebce kochany! A wy co o nim sądzicie?
Przepraszam na opóźnienia.

PRZYKRO MI!!!!
W ANKIECIE WYSZŁO, ŻE JEST WAS 58 A KOMENTUJE TYLKO JAKIEŚ 15, NIE WIEM CZY JEST SENS TŁUMACZYĆ KONTYNUACJE, SKORO NIE KOMENTUJECIE :( A TO NAPRAWDĘ MOTYWUJE.
PROSZĘ WAS CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
I FAJNIE BYŁOBY JAKBYŚCIE WYRAZILI JAKĄŚ OPINIE, A NIE TYLKO "świetnie" "fajne" ":)"


MOGĘ WAS O TO PROSIĆ?

9 sie 2013

Rozdział 23

Jessica's Pov

Wieki minęły zanim dotarliśmy do szkoły. Stałam prawie w wejściu do niej, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Wyciągnęłam go z kieszeni i chciałam otworzyć drzwi.
- Stój - usłyszałam krzyk Jasona - Odsuń się od drzwi.
Na ekranie telefonu odliczanie zostało zakończone i pojawiła się wiadomość tekstowa o treści:
 
'Żegnaj Jessica'



Usłyszałam głośny huk i poczułam ręce Jasona wokół swoich ramion, odciągając mnie od wejścia. Zdołał tylko krzyknąć 'na ziemię' zanim szkoła wybuchła, przez eksplozję. Przez to co miało miejsce przed chwilą, upadłam na ziemię i uderzyłam się w głowę. Wszystko co słyszałam to dźwięk swojego dzwonka, wyglądało na to, że nigdy nie przestanie dzwonić. Próbowałam przytrzymać ręce przy moich uszach, ale to sprawiało, że dźwięk był jeszcze głośniejszy. Popatrzyłam na Jasona, który pochylał się nademną. Najwyraźniej coś mówił, bo jego usta się poruszały, jednak nie mogłam usłyszeć co. Zauważył, że go nie słyszę, więc wziął mnie na ręce i próbował znaleźć miejsce, w którym odłamki szkoły, by nas nie zraniły. Mój wzrok był rozmazany. Jedyną rzecz, którą rozpoznawałam była twarz Jasona i jego silne ręce, które bezpiecznie owinęły się wokół mnie.

Obudziłam się na sofie. Mój wzrok nadal był rozmazany, mrugnęłam oczami kilka razy, zanim widziałam poprawnie. 'Co się stało' było jedyną rzeczą, o której mogłam myśleć w tej chwili. Mój umysł był jednym wielkim bałaganem. Jason krzyczał na kogoś przez telefon, ale moja głowa za bardzo mnie bolała bym mogła się skupić. Podniosłam się z sofy i ból w mojej czaszce momentalnie się powiększył, sprawiając że usiadłam. Pokój, w którym się znajdowałam był mały, a jedynymi meblami była sofa i telewizor.
- Nie przemęczaj się - powiedział.
- Co się stało ?
Jego ciało całe się spięło, a on nagle był zdenerwowany. Uh, zgaduję że coś okropnego miało miejsce ?
- Tak mi przykro - patrzył w podłoge, trzymając moją rękę - Lindsay.. nie przeżyła
Niedowierzanie rozciągnęło się na mojej twarzy i wszystko do mnie wróciło. Spojrzałam na Jasona z łzami w oczach i potrząsnęłam głową. Smutek był wymalowany na jego twarzy. Nie chciał, aby to się stało.
- Nie, nie prawda. Ona żyje - powiedziałam, wstając z sofy i przechodząc się po pokoju. Musiałam przytrzymać się ściany, żeby nie upaść na podłogę. Moja głowa bolała jak cholera, ale to nie mogło się zdarzyć! Ona nie może być martwa. Poczułam ręce Jasona wokół siebie. Poczułam się bezpieczna.
- Musisz odpocząć - powiedział.
- Nie mogę do tego dopuścić.
- To już było, Jessica. Nie ma nic, co możesz zrobić.
- Nie łapiesz, nie ? - krzyknęłam - Ona jest jedyną osobą, którą mam. Jeśli ona jest martwa, nie mam nikogo.
- Masz mnie - Jason podniósł głos, ale był jakiś taki.. rozbity?
Przestałam krzyczeć i stałam tam tylko wgapiając się w jego czekoladowe oczy. Łza spłynęła po moim policzku. Natychmiast ją starłam, ale zaraz po niej pojawiła się kolejna.
- Nie jesteś sama. Nigdy nie będziesz - powiedział, przytulając mnie do swojego ciała. Oddałam uścisk. To było takie.. inne w dobrym tego słowa znaczeniu. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Jesli bym mogła, zostałabym tam.. w jego ramionach i nigdy nie ruszyłabym się z miejsca. Nie chciałam wracać do domu po tym wydarzeniu. Nie sądzę, żebym była na tyle silna. Złym pomysłem, był powrót do tego miasta i życie tutaj. Powinnam wiedzieć, że nigdy nie będę miała tutaj normalnego życia.
- Nie mogę tutaj mieszkać - wyznałam.
Odsunął mnie od siebie, by spojrzeć mi w oczy. Widziałam, że nie chciał bym go zostawiła, ale wiedziałam, że to była najlepsza decyzja.
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżała.
- Nigdy nie będę miała normalnego życia, jeśli tutaj zostanę - stwierdziłam.
- Czy to wszystko czego chcesz ? Normalne życie ?
- Tak - powiedziałam, czując nasilający się ból głowy.
- Dobrze - odpowiedział. Nie wiedziałam, że tak szybko pójdzie - Ale jadę z tobą
- Co ?
- Nie możesz być sama, po tym coś się wydarzyło wczoraj.
Ból głowy stał się wrzutem na tyłku, nie słuchałam już Jasona, skinęłam tylko głową. W odpowiedzi się uśmiechnął i pomógł mi dojść do sofy, gdzie mogłam odpocząć.
Obudziłam się, słysząc głos Jasona. Ból nie był juz taki straszny, więc mogłam wstać z sofy, bez upadków czy podtrzymywania się czegoś. Powoli doszłam do jedynych drzwi w pokoju. Otworzyłam drzwi. Przedemną ukazał się długi korytarz. Poszłam za głosem Jasey'a. Znalazłam się przed jakimiś drzwiami, stanęłam w progu pokoju, nie chcąc mu przeszkadzać. Jason stał w białym pokoju, znajdowało się tam biurko z papierami. On natomiast stał z telefonem przyłożonym do jego ucha. Przyjrzałam się bardziej i zaraz.. to był mój telefon !
- Co robisz ? - zpytałam.
Momentalnie odwrócił swoją twarz w moją stronę. Wyglądał na zgubionego i odrobinę wkurzonego. Co się stało ? Z kim on rozmawiał ? Zakończył połączenie i podszedł do mnie, podając mi telefon.
- Dlaczego chciałaś mi to zrobić ? - zapytał.
- O czym mówisz ?
- Dlaczego agenci FBI do Ciebie dzwonią ?
Spojrzałam na niego zszokowana. On rozmawiał z Wilson! Jego wyraz twarzy zdradzał, że wiedział wszystko. Próbowałam znaleźć jakieś słowa, ale poddałam się i pozostałam cicho. Rzucił mi spojrzenie, zanim przeszedł obok mnie, wychodząc z domu. Próbowałam biec za nim, ale ból głowy mi na to nie pozwalał. Poddałam się, kiedy zniknął z pola widzenia. Przebiegłam palcami po brązowych włosach. Nie chciałam tego! Zorientowałam się gdzie jestem, byłam tylko kilka minut od mojego domu. Zaczęłam iść w jego stronę.
Weszłam do domu i usłyszałam jakieś dźwięki w środku. Zamknęłam drzwi i już chciałam powiedzieć 'Jason', ale ukazał mi się ktoś inny.
- Co ty tu robisz ? - zapytałam zdenerowowana i zdezorientowana.
- Dlaczego to robisz ? - Wilson zapytała, kompletnie ignorując moje pytanie.
- Robie co ?
- Rezygnujesz z umowy i jesteś widziana z Jasonem McCannem przed szkołą, kiedy miała miejsce eksplozja.
- Nie wiem o czym mówisz - skłamałam.
- Jestem pewna, że wiesz o czym mówię. Wiem, że twoja przyjaciółka Lindsay, była w szkole, kiedy nastąpiła eksplozja.
- Więc jak już mówiłam.. nie wiem o czym ty mówisz - powtórzyłam.
- Dlaczego go ukrywasz ? On Cię porwał, zabił twoją matkę i brata..
Poczułam łzy, pojawiające się w kącikach moich oczu, wspomniała o mojej mamie i bracie, ale nie pozwoliłam wypłynąć łzom i pokazać jak bardzo cierpie.
- Wyjdź z mojego domu - wyszeptałam - nie masz prawa być tutaj i mówić do mnie w ten sposób! - ostatnią część wykrzyknęłam jej w twarz.
- Nie mogę Ci pozowlić być samej. Muszę być z tobą odkąd jesteś zagrożeniem dla siebie i innych - powiedziała i w tym momencie jakieś dwie inne osoby weszły do mojego domu.


Nie pamiętam jak się tutaj znalazłam. Myślę, że mój mózg się wyłączył na moment, ponieważ kolejną rzeczą jaką pamiętam, jest to, że znalazłam się w pokoju z jednym łóżkiem, stoliczkiem i krzesłem. Promienie słońca wpadały do środka, przez kraty. Pierwsza myśl.. jestem w więzieniu, ale kiedy próbowałam otworzyć drzwi.. natychmiast się otwarły. W więzieniu nie mogłabym tego zrobić. Wyszłam na długi korytarz. Ściany były pomalowane na biało. Wszystkie. Właściwie, wszystko tutaj było białe. Jak w szpitalu. Poszłam dalej korytarzem i znalazłam się w salonie. Było tam pięć kanap i TV. Nie było znaku innych ludzi.
Rozejrzałam się i zauważyłam trzy telefony na ścianie. Podeszłam do nich i chwyciłam słuchawkę, wybierając numer z nadzieją, że ktoś mi pomoże. Kilka sekund później usłyszałam znajomy głos.
- Jason - wyszeptałam cicho, bojąc się, że ktoś może mnie usłyszeć.
- Jessica? - Jase wydawał się być szczęśliwy, słysząc że to ja dzwonie - Gdzie jesteś ? Przepraszam, że się zezłościłem na Ciebie. Nie powinnienem był.. Wszystko w porządku ? Jesteś cała ? Czy ktoś cię zranił ?
Jego pytania przyprawiły mnie o zawroty głowy.
- Nie wiem - odpowiedziałam szczerze.
- Rozejrzyj się, może znajdziesz coś co mi pomoże Cię odszukać - zrobiłam tak jak kazał. Prawie się poddałam, ale zobaczyłam znak, na którym napisane było ' St. John Mental institution'
- Dlaczego jesteś w szpitalu psychiatrycznym ? - nie miałam pojęcia co mu powiedzieć.
- Proszę, zabierz mnie stąd - powiedziałam słysząc głos, wołający moje imię kilka metrów dalej.




__________________________________________________

Cholera, tego się nie spodziewaliście.. no nie ?
Jak myślicie czy Jasey jej pomoże ?
Chyba, że ktoś już czytał oryginał, enjoy.
Mam nadzieję, że miło spędzacie wakacje koteczki :) Xxx

4 sie 2013

Rozdział 22

W jednej chwili czarny samochód przejechał obok mnie, a moje  serce podeszło mi do gardła. To było dokładnie to samo auto, które widziałam wcześniej ale tym razem Jason nie siedział za kierownicą. W sumie nie jestem pewna czy to on był tam wcześniej, tylko zgadywałam że to on mnie śledził. Chyba stałam w drzwiach trochę za długo, bo chwilę później czarne auto znów  przejechało obok mnie, Jason złapał mnie za rękę i ruszyliśmy dalej. Puścił moją rękę jak tylko znaleźliśmy się kawałek od motelu. Staliśmy przy budce telefonicznej.
- Co do cholery się dzieje Jessica? - wyglądał tak jakby umierał czekając na odpowiedź, ale jak miałem jej mu udzielić skoro sama jej nie znałam? Gdybym miała wybór, nie chciałabym jej znać.
- Wiem, że coś się dzieje, więc nawet nie próbuj zaprzeczać. Nie ważne co to jest, nie musisz tego w sobie dusić. Nawet nie zdajesz sobie spawy jak chciałbym poznać twoje sekrety i myśli. Chciałbym poznać prawdziwą Ciebie, a nie osobę którą udajesz.
Jason zakończył swoją wypowiedź westchnieniem. Gdzieś głęboko w sobie wiedziałam to wszystko, tylko nie chciałam w to wierzyć. Chciałbym żeby to wszystko było tylko jakimś koszmarem i za chwilę się obudzę, pójdę do szkoły, uścisnę moją rodzinę na pożegnanie - żywą rodzinę. Oddałabym wszystko żeby tylko znów ich zobaczyć. Oddałabym nawet moje ostatnie życzenie aby przywrócić ich do życia.
- Proszę powiedz mi o czym myślisz - Jason błagał patrząc mi głęboko w oczy. Jego oczy były jednymi z tych, w które można wpatrywać się godzinami. Musiałam skupić się na czymś innym, i to szybko. Jason westchnął i wyglądał jakby miał się poddać.
- Samochód - wymamrotałam powoli. W końcu spojrzałam w jego oczy - Ktoś mnie śledzi.
Jason spojrzał na mnie zmieszany co było bardzo niezrozumiałe. Nawet jeśli powiedziałam mu jakąś część tego wszystkiego, nie mogłam powiedzieć mu o Lindsay. Jeśli mu powiem to są tylko dwa wyjścia - Albo mi pomoże, albo pogorszy tylko sprawę. Nie mogę ryzykować.
- Co masz na myśli? - zapytał.
- Mam na myśli, że ktoś mnie śledzi.
- Jesteś pewna?
- Jasne, że tak - odpowiedziałam zniecierpliwiona.
Przeczesał ręką swoje kasztanowe włosy i rozejrzał się dookoła.

Moje myśli skupione były na dźwięku wydobywającego się z budki telefonicznej znajdującej się obok mnie i Jasona. Spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni. Weszłam do budki, podniosłam słuchawkę do ucha i powiedziałam ciche "słucham?" Przez chwilę była cisza a następnie niski ochrypły głos przemówił. Spojrzałam na Jason'a, który wyglądał na zmartwionego i próbował się dowiedzieć o co chodzi.
- To takie zabawne, jak szybko całe twoje życie może ulec zmianie, czyż nie Jessico? - głos brzmiał na rozbawiony.
- Skąd znasz moje imię? - zapytała drżącym głosem.
- Och, wiem o Tobie wszystko - zachichotał. Coś w tym głosie brzmiało znajomo. Mogę przysiądz że już go gdzieś słyszałam - Cóż, to nie ważne skąd znam twoje imię lub kim jestem. Moim celem jest zniszczenie Cię.
- O czym ty mówisz?
- Mówię o tym, że mam kogoś na kim Ci zależy, tuż obok mnie.
Znów zapadła chwila ciszy, a następnie bardzo znajomy głos zaczął krzyczeć.
- Lindsay? - krzyknęłam do telefonu - To ty?
- Jesteś bardzo mądra. Dam Ci na to kilka minut - powiedział ochrypłym głosem.
- Minut? - zapytałam.
- Miałem nadzieję, ze o to zapytasz. Widzisz, twoja małą przyjaciółeczka ma przywiązaną do siebie bombę...
- Ani się waż coś jej zrobić! - wrzasnęłam przerywając mu.
- Jest kilka zasad, których musisz przestrzegać. Nie przerywaj mi kiedy mówię to po pierwsze! Jeśli nie będziesz się do niej stosować, już nigdy nie zobaczysz swojej przyjaciółeczki.
- Czego chcesz?
- Już Ci powiedziałem - powiedział poirytowanym głosem - Na prawdę musisz się nauczyć słuchać. Masz 10 minut żeby ją uratować.
- Zabiję Cię, jeśli ją tkniesz! - osoba znów zaczęła się śmiać.
- Pamiętaj, 10 minut zanim ona wyleci w powietrze. Co u Jason'a?
Połączenie zostało przerwane zaraz po tym. Odłożyłam słuchawkę na miejsce, z którego go wzięłam i spojrzałam na Jason'a. Potrząsnęłam głową, nakazując mu żeby nic nie mówił. Z całych sił próbowałam powstrzymać łzy, ale oczywiście nic z tego. Jason otworzył swoje usta żeby coś powiedzieć, ale mój telefon zawibrował. Zamknął szybko swoje usta i spojrzał na komórkę, którą trzymałam w ręku.

1 nowa wiadomość

Nacisnęła przycisk "odczytaj" aby zobaczyć co to. Ekran stał się czarny, ale chwilę później wyskoczyło video. Była na nim Lindsay. Dziewczyna została przywiązana do krzesła a łzy wciąć wypływały z jej oczu. Jej wzrok skierowany był do kamery, błagała aby ktoś ją uratował.
- Jest coś co chciałabyś powiedzieć zanim umrzesz? - znów ten ochrypły głos. Lindsay popatrzała błagalnie do kamery, a łzy wciąż spływały po jej policzkach.
- Pomocy - to ostatnie co powiedziała zanim video się skończyło.
Odliczanie wyskoczyło chwilę później na moim ekranie. 10 minut, żeby ją uratować.
- O co tu kurwa chodzi? - zapytał Jason.
Spojrzałam na niego nie chcąc wyjawić mu tego wszystkiego, ale jednocześnie nie dam rady sama. Porywacz musi znać Jason'a skoro o nim wspomniał, ale skąd? Czy Jason też w tym uczestniczy? W momencie, w którym miałam go zapytać, mój telefon znów zadzwonił.
- Odbierz - powiedziałam krótko.
Spojrzał na telefon i odebrał połączenie. Nie słyszałam wiele z tego co mówiła druga osoba, widziałam tylko jak mina Jason'a zmienia się ze zmartwionej na przestraszoną. Kiedy się rozłączył, podszedł do budki telefonicznej i zaczął ją kopać w wściekłości. Spojrzałam na niego nie wiedząc o co chodzi, popatrzał w jego oczy pełne smutku i żalu.
- Bardzo mi przykro - powtórzy kilka razy.
- Co? - zapytałam. Westchnął zanim mi odpowiedział
- To Alex. Alex to wszystko ukartował. - odeszłam kilka kroków próbując pozbierać myśli.
- Nie. Proszę nie mów tak - nie chciałam, żeby do tego doszło. Alex to jedna z takich osób, od których lepiej trzymać się z daleka. A teraz on ma Lindsay, to nigdy się nie skończy.
- Nie mam z tym nic wspólnego Jessica. Proszę uwierz mi. Nie miałem pojęcia, że on wiedział.
- Przestań Jason. Po prostu przestań - łza spłynęła w dół mojego policzka.
Spojrzałam na swój telefon. Odliczanie wciąż trwało.Teraz zostało mi już tylko 7 minut, zanim bomba wybuchnie, a ja nie mam zielonego pojęcia jak pomóc Lindsay.
- Muszę ją znaleźć - powiedziałam.
- Już za późno. Nie dotrzesz tam na czas.
- Wiesz gdzie ona jest?
- Tak - przytaknął patrząc w dół - Alex mi powiedział przez telefon.
- Więc?
- W twojej szkole.
Zaczęłam biec w kierunku mojej szkoły, nawet jeśli zajmie mi to 10 minut. Muszę to zrobić. Nie pozwolę jej umrzeć. Myśl, że znów mogę stracić kogoś ważnego, była nierealna. Nie mogę do tego dopuścić.
Usłyszałam, że Jason biegnie obok mnie. Nie wiem, czy mogę mu wierzyć i czy on nie jest w to zamieszany, ale z drugiej strony powiedział, że nic o tym nie wie. Ale nie byłoby to też jego pierwsze kłamstwo. Próbowałam jakoś wyrzucić wszystkie niepotrzebne myśli ale bez skutku. Jedyne o czym teraz myślę, to żeby zdążyć uratować moją przyjaciółkę.

Teraz przydało by się to jedno, ostatnie życzenie.

--------------------------------------------------------------------------------------
I oto rozdział. Ufff ale się porobiło. Jason jest kochany, że jej pomaga nie uważacie? Kurcze Alex ty wredoto! A już Cię tolerowałam :D hahahaha co uważacie o rozdziale?
Mam nadzieję, że skomentujecie.
Macie może jakieś zastrzeżenia do tłumaczenia? Jeśli tak napiszcie, a ja postaram się to zmienić. Zostało nam jeszcze tylko 5 rozdziałów i koniec :((( Ale nie martwcie się, będzie pisana kontynuacja, która też będziemy tłumaczyć jeśli Wiktoria oczywiści będzie chciała :D


JEŚLI CZYTASZ SKOMENTUJ TO NAPRAWDĘ POMAGA!!


Chciałabym jeszcze napisać, że wyjeżdżam jutro na 10 dni na wakacje do Włoch, więc teraz 23 rozdział doda oczywiście Wiki, a następny dopiero około 16/17. <3

29 lip 2013

Rozdział 21

Jessica's pov

Powoli próbowałam otworzyć oczy, ale moje powieki były tak cieżkie, że czułam się jakbym nigdy ich miała nie otworzyć. Moje ciało było obolałe i ciężkie. Słyszłam ciche pochrapywanie obok mnie. Nie pamiętałam nic, co miało miejsce wczoraj. Wreszcie otworzyłam oczy. Uh, leżałam w salonie, ale jak się tutaj dostałam ? Ostatnią rzecz jaką pamiętam.. i wtedy wszystko do mnie wróciło Jake, Jason, wszystkie krzyki i pobita ja. Obróciłam głowę, obok mnie leżał Jason. Jego oczy zamrugały, kiedy próbowałam wstać z kanapy, ale marnie mi to wychodziło. Uśmiechnął się, zauważywszy że już nie śpię.
- Co się stało ? - zapytałam Jasona, nawet jeśli już pamiętałam, chciałam wiedzieć jak wiele widział. Westchnął i spojrzał w moje oczy.
- Jak mogłaś mu na to pozwolić ? - byłam zaskoczona złością w jego głosie. Powoli wstałam z kanapy, starając się aby moje ciało nie bolało bardziej - Mam na myśli.. dlaczego mi nie powiedziałaś ? - bąknął z rozczarowaniem w głosie. Nie patrzyłam na niego, więc odwróciłam głowę i zaczęłam.
- Chciałeś, żebym Ci powiedziała, że mój chłopak mnie bije ? - zapytałam. Skinął i podszedł do mnie, na co automatycznie się cofnęłam - Nie planowałam Ci powiedzieć cokolwiek, co dzieje się w moim życiu. Nawet mojej przyjaciółce, Linds.. - natychmiast zmieniłam temat - Daj mi po prostu listę.
- Więc do czego Ci ona potrzebna ? Nie pozwolę ci ryzykować - powiedział, uparty. Przewróciłam oczami.
- To nie jest coś o czym decydujesz. Mogę robić co tylko chcę, nawet jeśli nie chcesz żebym to robiła, to i tak to zrobię - mówiłam, próbując wyrwać papier z ręki Jasona - odpuść Jason, proszę. Mogę się zająć sama sobą i to jest coś co muszę zrobić sama - wyjaśniłam. Westchnął. Skinąwszy, podał mi papier. Rzucił mi szybkie spojrzenie, po czym opuścił salon. Właściwie, nigdy nie pomyślałam o tym, że mógłby się tak szybko poddać. Poczułam ulgę. Rzuciłam okiem na papier w mojej ręcę, na którym były trzydzieści cztery nazwiska z adresem. To zajmie mi mnóstwo czasu, a ja nadal nie miałam pojęcia czy Lindsay jeszcze żyje. Bez względu na to jak bardzo bolało mnie całe ciało, musiałam iść.

Zdjęłam moją bluzkę, żeby zobaczyć jak bardzo źle jest. Zamurowało mnie jak zobaczyłam siniaki rozmieszczone na całym ciele. To było gorsze od wszystkich innych pobić. Nigdy nie nadużywał mnie tak mocno. Założyłam nową bluzkę i zmieniłam moje jeansy na inną parę. Siniaki na twarzy zakryłam pod warstwą makijażu, zanim odważyłam się wyjść na zewnątrz. Po skończeniu, chwyciłam papier z nazwiskami i wyszłam z domu. Szłam wzdłuż chodnika, rozglądając się na boki. Nie czułam się dobrze, będąc sama na dworze. Miałam jakąś paranoję, odkąd to wszystko się zdarzyło.
Dostrzegłam czarne auto, jadące powoli po drodze. To wyglądało, jakby mnie śledził, ale podejrzewam, że tylko moja mała główka sobie ze mną pogrywała. Przyśpieszyłam, ale samochód nadal za mną jechał. Robiło się naprawdę strasznie, więc zaczęłam biec najszybciej jak tylko potrafiłam, dyskretnie patrząc co robi auto, które również przyśpieszyło. Wbiegłam w uliczkę, gdzie było zbyt wąsko dla samochodów. Zatrzymałam się, aby sprawdzić, czy auto nadal jest za mną. Na szczęście, byłam sama. Westchnęłam z ulgą i wyjęłam papier z kieszeni moich jeansów. Najbliższy adres należał do kolesia imieniem Zack Brown. Udałam się w kierunku tego adresu.

Znalazłam się przed tanim motelem, nazwanym 'Sunset Motel'. Nad wejściem motelu, luźno wisiała zepsuta tablica, a cały budynek pokryty był graffiti. Kilka z nich było już zblakłe. Wiedziałam, że to nie był pomysł mojego życia, przychodząc tutaj, ale musiałam to zrobić. Szłam w kierunku motelu, kiedy jakaś osoba chwyciła mnie za ramie, zanim nawet mogłam otworzyć drzwi. Zostałam pociągnięta kilka metrów dalej. Zakrył mi usta ręką, żebym nie krzyczała. Podniosłam stopę i kopnęłam tą osobę w prawą nogę. Zostałam wypuszczona i szybko odwróciłam się w stronę napastnika, żeby znowu go uderzyć. Wtedy zobaczyłam kto to był.

- Co do cholery Jason ? - prawie krzyknęłam w jego stronę. Dlaczego on mnie śledził ? Prawdopodobnie to było jego auto. Nie wiedziałam czy powinnam czuć ulgę, że to Jason czy wkurzyć się na niego ?
- Nie możesz sobie chodzić i odwiedzać kryminalistów, Jessica! Oni sa niebezpieczni i mają w dupie czy będziesz martwa czy nie ! - powiedział zdenerwowany, ciągnąc się za końcówki włosów.
- Tak jak ty masz w dupie, czy ja bedę martwa - cóż, te słowa po prostu wyszły z mojej buzi, zanim zdążyłam to przemyśleć. Jason momentalnie stał się smutny. Część mnie pożałałowała, tego co powiedziałam, ale druga część mnie wiedziedziała, że to prawda i w końcu musiałam to kiedyś powiedzieć. Nie wybaczyłam Jasonowi i nawet nie wiedziałam czy jestem do tego zdolna. Zrobił wiele bolesnych rzeczy mi i mojej rodzinie. Zapewne, zawiodałabym swoją rodzinę, jeśli kiedykolwiek bym mu wybaczyła. W głębi duszy wiedziałam, że próbował się zmienić na lepsze, zarówno wiedząc, że mu się to nie uda. Jest kim jest i się nie zmieni.
- Proszę nie mów tak - powiedział, zdobywając tym samym moją uwagę. Zabolały go moje słowa.
- Wiem, że nie powinnam tego mówić Jason, ale to prawda. Nie możesz siebie zmienić, ponieważ jesteś kim jesteś. Nie jesteśmy sobie przeznaczeni Jason i ty musisz to zrozumieć - westchnęłam - I teraz kiedy moje życie jest w gruzach, nie zniosę tego więcej. Muszę sama sobie z tym poradzić. To jedyna droga, aby wszystko znowu było normalne - patrzyliśmy sobie w oczy. Łzy formowały się w kącikach moich oczu, ale nie chciałam płakać. Nie teraz. Nagle Jason przyciągnął mnie do uścisku, obejmując mnie swoimi ramionami.
- Nie jesteś sama. Nie musisz przez to przechodzić. Masz mnie.
Chyba byłam zaskoczona tym uściskiem, więc tylko stałam, tam gdzie stałam nie ośmielając sie ruszyć. Chwilę później Jase mnie puścił, delikatnie całując moje czoło.
- Czy jest coś z czym mogę Ci pomóc ? - zapytał, zanim mogłam zacząć się z nim sprzeczać.
- Zapewnij mi bezpieczeństwo - odpowiedzialam, delikatnie się uśmiechając. Na co skinął głową kiedy szliśmy w stronę motelu. Podeszłam do recepcji. Niski mężczyzna stał za ladą, sprawdzając jakieś papiery.
- Przyszłam porozmawiać z Zackiem Brownem - powiedziałam. Patrzył na mnie, jakby nie wierzył w moje słowa. Czekałam, stając się powoli nerwowa.
- Okay, chodź za mną - przemówił w końcu. Jason szedł za nami, co zauważył mężczyzna. Zatrzymał się i obrócił - tylko jeden - powiedział krótko. Spojrzałam na Jasona, patrzył na mnie tym swoim wzrokiem "nigdy-nie-zostawie-cię-samej". Nie obchodziło mnie to teraz. Chciałam tylko ocalić życie Lindsay. Jason potrząsnął głową, jakby chciał powiedzieć, że nie powinnam iść, na co tylko odwróciłam sie do mężczyzny.
- Ja pójdę - powiedziałam normalnym głosem, chociaż byłam cholernie zestresowana. On tylko pokiwał głową i zaczął iść.
Weszliśmy do małego pokoju, gdzie jedynymi meblami było krzesło i biurko zawalone papierami. Nie było śladu życia w tym pokoju. Gdzie on był ?
- Przyprowadzę go - powiedział, jakby czytał w moich myślach. Mężczyzna zniknął i zostałam sama. Przystałam z jednej nogi na drugą, czekając na tego pieprzonego Zacka. W końcu jakiś młody mężczyzna wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Popatrzył na mnie, po czym podszedł do krzesła i na nim usiadł. Wyglądał naprawdę atrakcyjnie, miał przenikliwe, niebieskie oczy i rozczochrane włosy. Miał na oko z dwadzieścia lat, jest z tych młodocianych, 'profesjonalnych' kryminalistów, ale tym samym Jason był młodszy i zdecydowanie nie nazwałabym go 'profesjonalnym' przestępcą.
- Więc dlaczego tu jesteś ? - zapytał z lekką chrypką w głosie. Nie przemyślałam tego co mam zrobić, wiec musiałam po prostu improwizować. Wyjęłam fotografię z kieszeni i pokazałam mu ją. To było zdjecie Lindsay.
- Widziałeś ją ? - zapytałam, wskazują palcem na Linds. Spojrzał na zdjęcie z uśmieszkiem, przecząco kiwając głową - Jesteś pewien ? - zapytałam jeszcze raz.
- Tak, jeśli widziałbym tak piękną dziewczynę, napewno zapamiętał bym ją - powiedział.
- Okay, dzięki w każdym bądź razie - obróciłam się, do wyjścia. Poczułam broń na swoich plecach. Zack obrócił mnie w swoja stronę, zmuszając mnie bym na niego spojrzała.
- Nigdzie się nie wybierasz - stwierdził, a uśmieszek wpełzł mu na twarz. Powinnam to przewidzieć.
- Jason ! - krzyknęłam
- Czy to twój chłopak ? - Zack zapytał, ciągnąc mnie w głąb pokoju.
Kilka sekund później, drzwi zostały wykopane. Wściekły Jase wbiegł przez nie, przewracając Zacka na podłogę, wyrywając mu broń. Wycelował nią w jego głowę, próbując się uspokoić. Był wściekły.
- Jason - odezwał się Zack - Nie wiedziałem, że to twoja dziewczyna - czekaj. To oni się znali ?
- Nie próbuj robić tego kurwa więcej Zack albo Cię zabiję - krzyknął.
- Obiecuję, stary - Zack zapewnił, starając się uspokić Jasona.
- Jason wystarczy, przestań - poprosiłam. Nie chciałam, aby robił coś czego będzie później żałował. Nie chciałam, żeby zabijał. Jase westchnął, odkładając broń. Rzucił ją na stół.
- Chodź - zwrócił się do mnie, wyciągając swoją broń i celując nią w Zacka przez całą drogę kiedy wychodziliśmy z pokoju. Jak już wyszliśmy z tego domu, zatrzymał mnie.
- Nie rób tego, więcej - powiedział - nie chcę Cię stracić - nie chciałam się kłócić, więc skinęłam głową.
Wyszliśmy z motelu, spojrzałam na drogę. Zobaczyłam to samo czarne auto, które widziałam wcześniej i to zdecydowanie nie było auto Jasona. Ktoś inny w nim siedział.



_______________________________________

O MÓJ BOŻE! CIEKAWE KIM JEST TA OSOBA ? Mogę wam tylko zdradzić, że w następnym rozdziale będzie się działooo ! Woohoo.
Co o tym myślicie ? Jason jednak ma uczucia, sama się ździwiłam, biedny Jase.
Mam nadzieję, że wam się podoba misiaki !


+ w oryginale autorka używa tylko imienia Jason, ja skróciłam Jason do Jase, żeby nie było za dużo powtórek. Mam nadzieje, że nie będzie wam to przeszkadzać :)

25 lip 2013

Rozdział 20

To było następnego dnia, zaraz po tym jak prosiłam Jason'a o listę z nazwiskami. Nie miałam pojęcia, o której przyjdzie, bo nie ustaliliśmy tego wcześniej. Czy to głupi pomysł? Chyba tak, kogo ja oszukuję? Nie mogę przecież, odwiedzić każdego kryminalisty w tym mieście! To był najgłupszy pomysł na świecie, ale w sumie nie mam chyba innego wyboru. Mogłabym iść na policję, ale nie wiadomo czy nie będę od nich szybsza. Jeśli dobrze pamiętam, nie byli zbyt pomocni kiedy to mnie porwano, więc dlaczego miałby się to zmienić? Westchnęłam, wstałam z kanapy, i weszłam do kuchni.

- Hey - usłyszałam znajomy głos za sobą. Podskoczyłam ze strachu i odwróciłam się. Moje oczy natychmiast odnalazły brązowe tęczówki Jason'a. Stał naprawdę blisko mnie. Jak on się tu dostał? Odsunęłam się odrobinę.
- Jak wszedłeś? - zapytałam z ciekawości. Zignorował to pytanie z jakiegoś powodu, i wyciągnął karteczkę z kieszeni kurtki. Właśnie miałam ją zabrać, kiedy schował ją spowrotem. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Co on wyprawia?
- Nie dostaniesz jej, jeśli nie powiesz co się dzieje? - powiedział uparcie. Nie chcę go w to wciągać, i szczerze nie mam zamiaru spędzać z nim tyle czasu.
- To nie ma znaczenia - powiedziałam i wyszłam z kuchni.
- To ma znaczenie dla mnie. Jeśli wpadłaś w jakieś kłopoty, to na pewno ma znaczenie - powiedział podążając za mną. Odwróciłam się zmuszając go do zatrzymania się.
- Dlaczego się tym przejmujesz? Dlaczego obchodzi Cię jeśli coś mi się stanie? Nie jestem kimś, o kogo powinieneś się martwić, ponieważ to byłaby tylko strata czasu, i... - ucięłam kiedy Jason złapał mnie za rękę.
- Przejmuję się, bo jesteś tego warta. I jesteś zdecydowanie kimś o kogo każdy powinien się troszczyć. To źle, że uważasz inaczej. - Jason zaczął mi tłumaczyć. Nie chciałam wierzyć w to co mówił, w sumie dlaczego miałabym?

Jak tylko Jason skończył mówić, ktoś zadzwonił do drzwi. Przeklęłam się w duchu. To nie najlepszy moment na odwiedziny.
- Daj mi kartkę - zażądałam. Jason pokręcił głową. Westchnęłam i powtórzyłam wcześniejsze słowa. On tylko pokręcił głowa, jakby był upartym siedmioletnim dzieckiem.
- Dobrze, schowaj się w mojej sypialni i wyjdź dopiero jak Cię zawołam - rozkazałam mu. Uśmiechnął się tylko i wszedł do pokoju. Byłam trochę zdziwiona, bo wiedział dokładnie gdzie to jest, ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, bo ktoś znów zaczął się dobijać. Kiedy upewniałam się, że Jason się ukrył otworzyłam drzwi.

Strach przeszedł przez moje ciało, kiedy zorientowałam się, kto stoi po drugiej stronie.
- Tęskniłaś? - Jake zapytał z uśmiechem. Bez odpowiedzi, zrobiła kilka kroków w tył, uciekając jak najdalej od niego. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego z jakiegoś powodu. To mogło być cokolwiek, a to i tak nie ma znaczenia, bo winę zwali na mnie. Wszedł do mieszania, i zbliżył się do mnie.
- Proszę odejdź - wymamrotałam. Spojrzał na mnie, jakbym żartowała.
- Chcesz żebym sobie poszedł? - zapytał.  Przytaknęłam niepewnie, nie wiedząc jaki będzie jego kolejny krok, i tak jak się spodziewałam, kilka sekund później poczułam uderzenia na policzku.
- Wyjdę, kiedy będę chciał! - krzyknął. Podniósł swoja rękę, i znów mnie uderzył. Upadłam na ziemię, a on zaczął mnie kopać. Kiedy ból był już nie do wytrzymania, zaczęłam krzyczeć. Mój wzrok był zamazany, i ciężko było mi cokolwiek zobaczyć. Ale zauważyłam, że ktoś odrywa ode mnie Jake'a i odpycha go. Ktoś coś krzyczał, ale byłam zbyt zmęczona, żeby rozpoznać słowa. Chwilę później, była już tylko cisza. Chciałam tylko zamknąć oczy i zasnąć, ale ktoś zaczął wykrzykiwać moje imię. Nie obchodziło mnie to. Chcę tylko spać, to wydawało się najważniejsze. Ta osoba wciąż wykrzywiała moje imię, i powtarzała żebym nie zamykała oczu. Dlaczego nie pozwoli mi po prostu zasnąć?

JASON'S POV

Siedziałem cierpliwie w pokoju Jessicy. Jedno zdjęcie przykuło moją uwagę. Była na nim mała Jessic'a, trzymająca za rękę jakąś kobietę. Obydwie były szczęśliwe, co było widać na zdjęciu. Na odwrocie znajdowała się notatka : " Kocham się od zawsze i na zawsze - Mama" Westchnąłem po przeczytaniu tego. Kobieta ze zdjęcia to jej mama, ta którą zabiła jedna z moich bomb. Poczucie winy przeszło przez całe moje ciało. To moja wina, ze ma już nikogo.

Krzyk, odciągnął moje myśli od zdjęcia. Odłożyłem zdjęcie na miejsce, i podszedłem do drzwi żeby lepiej słyszeć. Usłyszałem kolejny krzyk wydobywający się z salonu. Otworzyłem drzwi i skierowałem się do źródła dźwięku. Wściekłość wypełniła mnie całego, gdy zobaczyłem co się dzieje. Jakiś chłopak kopał Jessica, która leżała na ziemi cała we krwi. Odciągnęłam go od dziewczyny i bez namysł zacząłem okładać go po twarzy, aż do momentu gdy nie zostało mi siły w rękach. Leżał nieprzytomny i mocno krwawił. Nie obchodził mnie, mam gdzieś czy wykrwawi się na śmierć! Zasłużył na to!  Moje dłonie były całe zakrwawione, ale nie miałem czasu, żeby myśleć o sobie. Skupiłem się na Jessice, która to otwierała do zamykała oczy. Krwawiła bardzo mocno, krzyczałem żeby pozostawić ją w przytomności. Pobiegłem do łazienki i wziąłem wszystko co było mi potrzebne. Wróciłem do Jessicy i podłożyłem jej poduszkę pod głowę. Wytarłem całą krew z jej twarzy, zabandażowałem jej ramię i zatamowałem krwotoki.

Była przytomna, ale wciąż walczyła o to aby nie zasnąć. Zauważyłem jakaś wodę na podłodze przed mną, kiedy zorientowałem się, że to moje łzy. Nie mogłem znieść, że musi tyle cierpieć. Naprawdę ciężko mi oglądać ją w takim stanie. Wziąłem ją na ręce i położyłem na kanapie. Kiedy byłem pewny, że leży wygodnie, wróciłem do chłopaka, który jej to zrobił. Chwyciłem go za kołnierz i zawlokłem do kuchni. Nalałem wody do szklanki, i chlusnąłem mu w twarz przywracając go do przytomności.
- Co kurwa ?! - zapytał zmieszany wstając z podłogi. Zignorowałem jego narzekania i powiedział groźnym tonem:  - Jeśli jeszcze kiedykolwiek ją dotniesz, skończy o wiele gorzej niż dzisiaj!
Spojrzał na mnie przestraszony.
- Nie masz prawa o tym decydować. Ja jestem jej chłopakiem - kłócił się. Spojrzałem na niego z kpiną. Chyba sobie jaja robił! Był jej chłopakiem? Dlaczego miałby wybrać jego?
- Już nie. Uznaj to za zerwanie - powiedziałem kończąc to. Spojrzał na mnie, zanim wyszedł z domu
- To nie koniec! - powiedział jeszcze zanim zniknął.
- Och, zapewniam Cię, że nie - westchnąłem do siebie i  wróciłem do salonu, siadając u boku Jessicy.

----------------------------------------------------------------------------------
mwnbecjikebc OMG Kocham Jasona!!! Jak ją obronił! Dobrze tak temu Jake'owi !!! Nie cierpię go! Mam nadzieję że Jassica, w końcu przejrzy na oczy i zakocha się w Jasonie!
Podoba się wam rozdział? Jeśli tak to skomentujcie :D

21 lip 2013

Rozdział 19

Jessica's POV

Jak miałam znaleźć Jasona, kiedy nie miałam pojęcia gdzie znajdowała się jego kryjówka? Nie mogłam znieść kolejnego porwania. Chciałam tylko normalnie żyć. Czy proszę o zbyt wiele ? Myślę, że chyba tak.

- Ring.. Ring.. Ring.. - ktoś zadzwonił do drzwi.
Westchnęłam i poszłam otworzyć. Przedemną stała agentka Wilson. Byłam zaskoczona, faktem, że ją widzę, ale wpuściłam ją do środka. Zaraz po tym jak na mnie spojrzała, zaniemówiła. Spojrzałam na nią zmieszana, ponieważ nie miałam pojęcia o co chodzi.
- Co ci się stało ? - zapytała, z szokiem namalowanym na jej twarzy. Zaraz po tym jak zdałam sobie sprawę o co jej chodziło - oczywiście mówiła o siniaku i rozcięciu na mojej twarzy. Natychmiast zakryłam twarz rękoma.
-Nic takiego - skłamałam - Myślę, że powinnaś już iść - prawie wypchnęłam ją za drzwi mojego domu. Nie mogłam się pakować w jeszcze większe kłopoty. Jeśli dowie się, że byłam nadużywana, będzie mi zadawać mnóstwo pytań i wszystko stanie się większym gównem niż w rzeczywistości jest. Wilson chciała coś powiedzieć, ale zamknęłam jej drzwi przed nosem, zanim zdążyła wymówić słowo. Ciężko westchnęłam i próbowałam zachować moje myśli razem. Pierwszą rzecza jaką musiałam zrobić, to znalezienie Jasona, nawet jeśli nie chciałam widzieć jego twarzy. Nie chciałam, aby coś stało się Lindsay. Nie chciałam, żeby miała takie życie jak ja.

Chwyciłam telefon, kiedy zakładałam na siebie kurtkę. Upewniłam się, że Wilson odeszła i spokojnie mogłam wyjść z domu. Szłam wzdłuż chodnika, nie wiedząc co zrobić. To było beznadziejne. Nie miałam najmniejszej szansy, by znaleźć Jasona. Mógł być gdziekolwiek i co jeśli nawet nie będzie chciał mi pomóc? Przeszłam kilka ulic, aż dotarłam do wzgórza. Udało mi się wspiąć na górę. Na szczycie, miałam widok na cały ocean. Tuż przed moimi stopami było urwisko i jakieś pięćdziesiąt metrów w dół. Gdybym zrobiła jeszcze jeden krok, spadłabym na dół, prosto do oceanu. Czułam adrenaline we krwi. Nie zrobiłabym tego, chociaż wiedziałam jak bardzo chciałam to zrobić. Jednak nie mogłam tego zrobić Lindsay. Ona musi wrócić do domu. Moje myśli zostały przerwane. Usłyszałam jak ktoś do mnie krzyczy.
- Stój! - uh, znajomy głos. Przeżyłam niemały szok. Myślałam, że jestem tutaj sama. Przestraszyłam się i prawie przez to upadłam, ale poczułam silne ramina, otulające moja talię, ciągnąc mnie delikatnie w tył. Daleko od krawędzi. Krzyknęłam trochę, ale przestałam kiedy zobaczyłam, kim była ta osoba. Spojrzałam na parę brązowych oczu.
- Nigdy tak nie rób - powiedział zmartwiony, ale również odrobinę przestraszony.
- Co? - powiedziałam, tak głupio jak tylko mogłam. On chyba myślał, że chce się zabić. Nie chciałam mówić teraz, o moich samobójczych myślach.
- Przestraszyłaś mnie - w końcu coś powiedział. W sumie.. dlaczego to powiedział? Czy dla niego nie byłoby lepiej, gdybym była martwa? Doszło do mnie, że cały czas jestem w jego ramionach. Uwolniłam się. Mogłam zauważyć, że Jason wolałby mnie tulić, ale ukrył to szybko.
- Musisz mi pomóc - powiedziałam nerwowo przygryzając wargę i czekając na jego decyzje.
- Okay - powiedział szybko, nawet chyba nie zdążył pomyśleć. Nie ukrywam, ździwiło mnie to odrobinę.
- Muszę zdobyć listę z każdym kryminalistą w tym mieście - wyraz jego twarzy natychmiast zamienił się na zmieszanie. Wiedziałam, że to go zdezorientowało, ale było to dla mnie bardzo ważne, pozatym nie wiedziałam czy Lindsay sobie poradzi, czy nie - proszę, tylko nie zadawaj pytań, naprawdę nie wiem co odpowiedzieć. Zrób to co mówię, Jason - błagałam go. Spojrzał na ziemię, by po chwili pokiwać głową w zgodzie. Przytuliłam go, nie przemyślając tego. Przestałam, kiedy zdałam sobie sprawę z tego co robię. Jason próbował ukryć uśmiech.
- Um, musze iść. Możemy się spotkać jutro, będziesz mógł mi dać listę o którą prosiłam - pokiwał głową i zanim mogłam odejść, chwycił moje ramie i przytulił do siebie.
- Cokolwiek robiłaś tak blisko krawędzi, obiecuję Ci, wszystko się będzie dobrze - próbował mnie przekonać. Wiedziałam, że teraz starał się być miły, by na końcu mnie zranić.
- Chciałam zbyt mocno, aby było dobrze. Wiem, że nigdy nie będzie, więc już nie chcę, by było lepiej - zapewniłam sama siebie, uwalniając się z jego uścisku. Spojrzałam na niego ostatni raz i odeszłam. Wyglądał na smutnego, ale nie zaniepokoiło to mnie za bardzo, moje myśli były zupełnie gdzieś indziej.

Jason's POV

Musiałem śledzić Jessice odkąd wyszła z domu. Jakaś kobieta odwiedziła ją kilka minut temu wcześniej i wygląda na to, że całkiem nieźle musiała ją wkurzyć, ponieważ chwilę później wyrzuciła ją z domu. Zaczęła iść chodnikiem. Poszedłem za nią, będąc bardzo ciekawy tego co ma zamiar zrobić. Musiałem się upewnić, że nie znajduję się zbyt blisko niej, żeby mnie nie zauważyła. Stała na szczycie wzgórza. Podszedłem bliżej, ale nadal odpowiednio daleko by być niezauważonym. Zbliżyła się do krawędzi. Wyglądało na to, że w dół, do oceanu jest jakieś pięćdziesiąt metrów. Gdyby upadła, byłaby martwa.
Zrobiła kolejny krok w stronę krawędzi i w tym momencie zdałem sobie sprawę co planowała zrobić. Biegłem w jej stronę, krzycząc
- Stój! - zaskoczyłem ją tym, przez co jej ciało odrobinę podskoczyło. Zanim mogła upaść, trzymałem ją w moich ramionach, odciągając ją od krawędzi. Co do cholery sobie myślała? Nie mogła się zabić. Obróciłem ją do siebie i teraz staliśmy patrząc sobie w oczy. Jej duże, niebieskie oczy były niesamowite. Zatraciłem się w nich.
Dopiero teraz zauważyłem siniaki na całej twarzy, to sprawiło, że stałem się smutny, myśląc kto mógł jej to zrobić. Obiecałem sobie, że znajdę osobę, która ją skrzywdziła, kopne tego kogoś w dupe.
- Nigdy tak nie rób! - powiedziałem zmartwiony. Nie wiedziałbym co zrobić, gdyby popełniła samobójstwo. Ona była tylko jedna, jedyna. Wiem, że to brzmi kiepsko, ale wiele dla mnie znaczy.
- Co ? - zapytała, odnosząc się do mojego zdania. Wyglądała, jakby nie wiedziała o czym mówię.
- Przestraszyłaś mnie - w końcu to powiedziałem, ale to prawda. Naprawdę, nie wiedziałbym co zrobić, gdyby zrobiła jeszcze jeden, pieprzony krok i spadła na dół.
Uwolniła się z mojego uścisku. Wolałbym trzymać ją i mieć pewność, że jest bezpieczna ze mną ale nie chciałem jej się bardziej narzucać.
- Musisz mi pomóc - powiedziała. Spojrzałem na nią i szybko wydukałem - Okay - w jej kierunku.
- Muszę zdobyć listę z każdym kryminalistą w tym mieście - natychmiast się zmieszałem. Do czego jej to jest potrzebne? Mam nadzieję, że nie chce się wpakować w kłopoty - proszę, tylko nie zadawaj pytań, naprawdę nie wiem co odpowiedzieć. Zrób to co mówię, Jason - błagała. Spojrzałem na ziemię, by po chwili pokiwać głową w zgodzie i wyszeptać ciche 'okay' znowu. Musiała być naprawdę szczęśliwa, przytulając mnie, wkrótce zdając sobie sprawę co robiła, oddalając się odemnie. Próbowałem ukryć uśmiech, ale to było trudne. Kocham kiedy robi coś takiego jak to.
- Um, muszę iść. Możemy się spotkać jutro, będziesz mógł mi dać listę o którą prosiłam - zapytała cicho. Pokiwałem głową i chwyciłem jej ramie zanim mogła odejść, przyciskając ją do siebie. Musiałem być pewny, że nie zrobi niczego głupiego. Słyszałem o jej ojcu, którego znalazła kiedy uciekła za pierwszym razem. Był w domu. Najwyraźniej popełnił samobójstwo. Nie chciałem, żeby zrobiła to co on i naprawdę nie chciałem skrzywdzić nikogo z jej rodziny. Nawet nie wiedziałem, że jej mama tam była, a jej brat to tylko wypadek. Zamierzał mi ją zabrać. Nie mogłem pozwolić, ale takie zdarzenie miało miejsce.
- Cokolwiek robiłaś tak blisko krawędzi, obiecuję Ci, wszystko się będzie dobrze - zapewniłem. Nie uwierzyła w ani jedno moje słowo. Tak bardzo bym chciał, żeby bardziej mi ufała. Wiem, że to nie jest proste, szczególnie kiedy jesteś porwana, ale zmieniłem się od tego czasu.
-Chciałam zbyt mocno, aby było dobrze. Wiem, że nigdy nie będzie, więc już nie chcę, by było lepiej - powiedziała. Mówiła prawdę i to złamało mi serce. Wydostała się z mojego uścisku, kiedy mówiła. Wyglądała jakby nie wierzyła, że kiedykolwiek może być lepiej. Dobrze, gdyby była ze mną, że byłoby o wiele lepiej. Mógłbym sprawić, że żyłaby w świecie, którego zdecydowanie jest warta. Spojrzała na mnie ostatni raz, po czym odeszła. Westchnąłem i również zacząłem iść.

____________________________

Macie rozdział, miał być dzisiaj wieczorem, ale miałam zadziwić Jasona i na 100% mi sie udało. Jason, ze mną się nie wygrywa ! Ha!

Uh, ciekawie, ciekawie. Co byście zrobili na jej miejscu ? W ogóle się nie spodziewałam, że ona może popełnić samobójstwo ! Jak myślicie co się zdarzy w następnym rozdziale ? Mogę tylko zdradzić, że następny pojawi się wkrótce (czyt. soon hahah)

Serdeczne pozdrowienia dla dwóch idiotów, których możecie obserwować już teraz:
@LW_JessicaPL - Jess
@LW_JasonPL - Jase


Miłego dnia kochani ! <3

18 lip 2013

Rozdział 18

NOTKA POD ROZDZIAŁEM JEST WAŻNA <3

Jessica's POV


Zauważyłam wysokiego chłopaka w czapce, na którego wcześniej wpadłam. Przypatrzyłam się dokładniej, żeby zobaczyć jego twarz, i w jednej chwili moje ciało zesztywniało a serce przestało bić na kilka sekund. 
"Jason" wyszeptałam sama do siebie. On również mnie zauważył i szczerze powiedziawszy, jedyne czego teraz chcę to uciec jak najdalej stąd, ale wiem, że nie mogę. Prędzej czy później i tak muszę się z nim skontaktować, jeśli mam odkryć gdzie jest jego kryjówka. 
- Wszystko w porządku? - Lindsay zapytała mnie popijając swoją cole. Szybko przytaknęłam i spojrzałam na nią.
- Chyba pójdę już do domu, źle się czuje - wymyśliłam szybko jakąś wymówkę. Muszę się stąd wydostać. Myślałam, że to będzie proste, zwyczajnie z nim porozmawiać, ale kiedy go zobaczyłam, poczułam panikę. Z jakiegoś powodu, strasznie się go bałam. Oczywiście powinnam czuć strach, nawet jeśli nie wyglądał groźnie. Mogłam zauważyć, że Lindsay się o mnie martwi, ale przytaknęła tylko i mnie przytuliła. Nie musi się o mnie martwić, wszystko będzie ze mną dobrze. Mam nadzieję.

Chciałabym, żeby wszystko było ze mną w porządku.

Wyszłam z imprezy i skierowałam się do domu. Wiedziałam, że Jason idzie za mną, słyszałam jego kroki. Kiedy byłam już prawie w domu, ktoś chwycił mnie za ramię i zaciągnął do alejki. Napastnik odwrócił mnie do siebie tak, że mogła zobaczyć jego twarz. Było tu ciemno, ale nie na tyle, żebym nie mogła zobaczyć kim jest. Moje ręce trzęsły się odrobinę, ale na szczęście on tego nie zauważył. Kiedy popatrzył mi w oczy, jego ciało aż się napięło. Spojrzałam na niego zmieszana. O co mu chodzi?

Jason's POV

Jessica powiedziała coś do dziewczyny obok, która jak zgaduję była jej przyjaciółką. Ta przytaknęła tylko i pożegnały się poprzez uścisk.  Jessica opuściła imprezę, i to była moja szansa na rozmowę, lub chociaż chwile przy niej. Szybko podążyłem za nią, dobrze wiedziała, że ją śledzę. Zaśmiałem się - mądra dziewczyna. Kiedy była już prawie w domu, musiałem coś zrobić zanim zniknie za drzwiami. Podszedłem do niej, chwyciłem jej ramię i pociągnąłem do jakiejś alejki. Było tu ciemno ale miałem to gdzieś. Odwróciłem ją przodem, żeby zobaczyć jej piękną twarz i od razu zesztywniałem. Miała popękane wargi, rozcięcie na jej policzku, i ledwie widzialny siniak ukryty pod makijażem.

Kto jej to zrobił? Wściekłość przeszła przez całe moje ciało, i mocniej zacisnąłem rękę na jej ramieniu. Zauważyłem ból w oczach Jessicy. Puściłem jej rękę, ale wciąż stałem w pozycji, z której nie miała szans na ucieczkę.
- Co to? - zapytałem, a ona spuściła wzrok. Podniosłem jej brodę tak, że patrzała na mnie. Zabijało mnie, widząc ją w takim stanie. Przekląłem się w duchu, że nie było mnie przy niej.
- To nic takiego - odpowiedziała szybko. Zaprzeczy wszystkiemu co się jej stało, ale ja i tak się dowiem, nie ważne co. Nikt nie powinien jej tak traktować! 
- Kto Ci to zrobił? - zapytałem, próbując dowiedzieć się prawdy. 
- Upadłam - westchnęła. Wiedziałem, że kłamie ale dlaczego? Oczywiste jest to, że nie upadła. To wygląda tak, jakby ktoś ją uderzył. Myśl o tym tylko wprawiła mnie w furię.

- Wiem, że kłamiesz - zacząłem - Ktokolwiek Ci to zrobił, nie zasługuje na Ciebie - zauważyłem, że była zmieszana przez sekundę, a następnie stała się zła. 
- A co z Tobą Jason? Zapomniałeś już co mi zrobiłeś? Zrujnowałeś mi życie! Porwałeś mnie i zabiłeś moją rodzinę! Jeśli ktoś na mnie nie zasługuje, to TY! - krzyknęła. Moje serce pękło na milion kawałków przez to co powiedziała. Wiem, że to co zrobiłem było złe, ale nie potrafię bez niej żyć. Jeśli ona powinna z kimś być, to tylko ze mną. 
- Wiem, że to co zrobiłem nie było w porządku, ale zrobiłem to dla twojego dobra - próbowałem ją jakoś przekonać. Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Dla mojego dobra? - zapytała nie wierząc w to co własnie usłyszała. Przytaknąłem.
- To nie było dla mnie! Tylko dla Ciebie ! Wykorzystałeś mnie, żeby nie pójść do więzienia, a teraz mówisz, że zrobiłeś to dla mnie?  Nigdy nie wybaczę Ci tego, co mi zrobiłeś! - warknęła. Łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Starałem się nie płakać, mimo że jestem twardy, mam też uczucia. Po prostu ją kocham.

Jessica's POV

Płakałam, mimo, że bardzo się starałam tego uniknąć. Strasznie trudno powiedzieć, to co się czuje.
- Proszę nie rób mi tego - powiedział Jason ze łzami w oczach. Byłam zdziwiona widząc go w takim stanie. 
- Puść mnie Jason - powiedziałam spokojnie, mimo że w środku trzęsłam się ze strachu.
- Proszę, Jessica. Mogę Ci to wynagrodzić - błagał mnie. Odepchnęłam go tylko i odeszłam . Kiedy weszłam do domu, wyjęłam swój telefon i wybrałam numer. Przystawiłam komórkę do ucha i czekałam na odzew.

- Halo, tu agentka Wilson - usłyszałam znajomy głos.
- To ja, Jessica - próbowałam  się uspokoić. Przez chwilę panowała cisza, ale później kobieta zabrała głos.
- Co się stało?
- Nie mogę tego zrobić - zaczęłam - To dla mnie za wiele. Nie mogę tego ciągnąć. 
Po ostatnich słowach, zakończyłam połączenie. Zjechałam po ścianie na podłogę, schowałam głowę w dłoniach i pozwoliłam łzą płynąć.

Obudziłam się na podłodze, pewnie zasnęłam wczoraj. Podniosłam telefon, który właśnie zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz i zauważyła zdjęcie uśmiechniętej Lindsay. Nacisnęłam przycisk i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Co tam Lind?- powiedziałam. Mój głos był lekko zachrypnięty, ponieważ dopiero wstałam.
- Jessica? - usłyszałam szloch mojej przyjaciółki. Bała się, ale czego?
- Co się dzieje? - zapytałam. Przez chwilę była cisza, słyszałam tylko jej oddech.
- Proszę, pomóż mi - szepnęła dziewczyna. Wstałam szybko z podłogi.
- Co się dzieje?

- Ktoś mnie... - zaczęła ale nagle przerwała. Usłyszałam, że jej telefon upada na ziemię, a następnie jej krzyk. 
- Proszę, nie zabijaj mnie - Lindsay błagała jakąś osobę.
- Gdzie jesteś?! - próbowałam się czegoś dowiedzieć.

Beep, Beep, Beep...

Nie, nie, nie! To się nie dzieje naprawdę! Muszę znaleźć Lindsay, zanim będzie za późno. Ale jak mam to zrobić, skoro nie mam pojęcia kto ją porwał? Potrzebuję kogoś, kto zna każdego kryminalistę w mieście. Potrzebuję JASON'A.


-----------------------------------------------------------------------------------------
A teraz uwaga kilka ważnych spraw!

1. Bardzo, bardzo bardzo przepraszam, że nie dodałam rozdziału 16 <3 ale dziękuje z całego serca Wiktorii <3 za to, że zrobiła to za mnie.

2. Huhuhuhh porobiło się w tym opowiadaniu ! 

3. Chyba najważniejsze! Mamy rocznicę! 2 miesiące istnieje już ten blog!!
 W tym czasie pojawiło się 
18 rozdziałów, 387 komentarzy, i 32 901 wyświetleń !!!
 Blog ma również 18 obserwujących ( możecie do nich dołączyć <3 na samym spodzie bloga) 

4. Chciałbym wam bardzo podziękować, za to że czytacie, i komentujecie, to naprawdę motywuje myślę że Wiktoria się ze mną zgadza <3 KOCHAMY WAS.

5. Zaobserwujcie polskie role-playery naszych bohaterów: 

Jessica: @LW_JessicaPL

Jason: @LW_JasonPL

6. Zdjęcia Lindsay i Jake'a znajdziecie w zakładce "bohaterowie"

KOCHAM WAS - PAULINA <3

17 lip 2013

Rozdział 17

Bądźcie tak mili i przeczytajcie notkę pod rozdziałem ! :) 

Jessica's pov
Byłam sama w domu, gdy na dworze robiło się ciemno. Spojrzałam na zegar, już prawie dziewiętnasta. Miałam się spotkać z Lindsay o dwudziestej. Miałyśmy zamiar iść na karnawał, który dzisiał miał się rozpocząć. Na początku nie chciałam sie tam pojawić, ale w każdym razie przekonała mnie by iść. Zawsze tak robiła. Poszłam do sypialni i zmieniłam ciuchy. Zakręciłam moje długie, brązowe włosy. Grzywkę spięłam z tyłu, przypinając białą kokardkę. Nałożyłam make-up. Kiedy skończyłam, spojrzałam na siebie w lustro.Właściwie nie mogłam się doczekać, dzisiejszego wieczoru. Przerwał mi dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć i zobaczyłam Jake's stojącego naprzeciw mnie. Jego oczy wypełnione były wściekłością. Cofnęłam się kilka kroków do tyłu, ze strachu. Myślę, że muszę wam powiedzieć kim jest Jake. Jest moim chłopakiem i wiem, że teraz sobie myślisz "Co do cholery?". Więc, spotkałam go na imprezie, na którą Lindsay mnie zaprosiła. To był również ostatni dzień, na którym zobaczyłam sami wiecie kogo. To byłoby kiepskie do powiedzenia, że zmienił moje życie, więc nie mam zamiaru tego mówić, ale mogę powiedzieć, że go kocham.
- Um, hej Jake - powiedziałam do niego. Wszedł do mieszkania, stanął obok mnie, nie mówiąc ani słowa - Czy coś jest nie tak ? - zapytałam przerażona. Zamknęłam drzwi i poszłam za nim do salonu.
- Wiesz co słyszałem ? - prawie krzyknął. Cofnęłam się ze strachu przed nim. Potrząsnęłam głową, jako odpowiedź - Że mnie oszukujesz - krzyknął, na co wyrzuciłam ręce w górę, jako odpowiedź. Czy on mnie właśnie oskarżył o oszukiwanie go ? Wiedział, że nie jestem w stanie tego zrobić.
- Nie, nigdy bym tego nie zrobiła. Wyjaśniłam mu, próbując go uspokoić, ale nie udało mi się to. Wydawało mi się, że jest coraz bardziej rozzłoszczony - i nawet jeślibym to zrobiła, to byłaby jakaś różnica ? Ty robisz to przecież przez cały czas.. - upss, wygadałam się. Kiedy słowa uciekły z moich niewypażonych ust, natychmiast tego pożałowałam. Jake uniósł swoją pięść, uderzając mnie. Łzy chciały spłynąć po mojej twarzy, ale nie mogłabym pozwalić by to zobaczył. To nie pierwszy raz, jak mnie uderzył czy oskarżył. Cały czas mnie nadużywa i pewnie teraz zastanawiacie się, jak mogę kochać kogoś kto mi to robi. I tak właściwie, to nie mam pojęcia dlaczego, może to dlatego, że jest jeszcze ten czas kiedy jest najsłodszym chłopakiem, to sprawia, że zapominam wszystko co mi zrobił. Część mnie nienawidzi siebie za bycie z nim razem, bo przed tym jak go poznałam, obiacałam sobie, że będę żyć bez przemocy. Dobrze że, to skończyło się dobrze - czujesz ten sarkazm ? Marzę, o tym aby stał się tą samą osobą, którą był wtedy, kiedy go poznałam. Sprawiał, że byłam naprawdę szczęśliwa. Oczywiście, teraz też sprawia, że jestem szczęśliwa, kiedy mnie nie nadużywa.
- Patrz na mnie kiedy do Ciebie mówię, suko! - krzyknął i uderzył mnie w policzek. Skrzywiłam się kiedy to zrobił. Widziałam jego uśmieszek, więc zatrzymałam moje łzy. Spojrzałam na niego ze strachem. Wiedział, że się go boję, więc podszedł do mnie kilka kroków, co równało się z moim cofnięciem. Znowu uniósł swoję rękę i mnie uderzył. Ale to nie był raz, zrobił to kilka razy aż osunęłam się i leżałam na podłodze. Myślałam, że skończył, kiedy zaczął kopać mnie w brzuch. Wiedziałam, że nie odpuści, już wcześniej. Obraz mi się zamazł, a dźwięk stawał się coraz bardziej cichy. Wszystko stało się ciemne.
Otworzyłam powoli oczy i próbowałam wstać, ale poczułam ukłucie w brzuchu. Usiadłam i podniosłam bluzkę. Wstrzymałam oddech, kiedy zobaczyłam ogromnego siniaka, formującego się nie moim brzuchu. Spuściłam materiał w dół, aby to zasłonić i wstałam po kilku minutach. Poszłam do łazienki i spojrzałam na siebie w lustrze. Łzy spłynęły po moim policzku, kiedy moje spojrzenie spotkało się z odbiciem lustrzanym. Nigdy nie pobił mnie aż tak bardzo. Miałam podbite oko, siniak blisko mojego lewego policzka, popękane usta i rozcięcie na moim prawym policzku. Na szczęście tylko rana na prawym policzku odrobinę krwawiła. Oczyściłam rany i zmyłam make-up. Zrobiłam go na nowo, zakrywając siniaki, nie mogąc nic zrobić z rozcięciem. Spojrzałam na zegarek, na nadgarstku. Oh, była dziewiętnasta pięćdziesiąt pięć. Uh, byłam nieprzytomna tak długo ? Zeszłam na dół i szybko założyłam buty. Spojrzałam ostatni raz w lustro, by być pewna, że nikt nie zobaczy moich sianików i wyszłam z domu.

Karnawał nie odbywał się daleko od mojego miejsca zamieszkania. To był naprawdę ogromny wysiłek z mojej strony, ponieważ nadal mnie bolał brzuch, ale byłam wdzięczna, że było to blisko mojego domu. Kiedy dotarłam na miejsce, wyciągnęłam telefon z kieszeni. Chciałam zadzwonić do Lindsay, kiedy poczułam rękę na ramieniu. Wzdrygnęłam się na ten dotyk i szybko obróciłam się, by zobaczyć kto stał za mną.
- Uspokój się to tylko ja - Lindsay powiedziała wesoło.
- Przepraszam, myślałam, że to ktoś inny - wymamrotałam. Spojrzała na mnie przerażona i powiedziała - Brałaś udział w walce czy w czymś tego rodzaju ? - zdawałam sobie sprawe, że mogła oczywiście zobaczyć popękane usta i rozcięcie, wiec szybko starałam się wymyślić coś na usprawiedliwienie. Nie chciałam, żeby wiedziała, że mój chłopak mnie wykorzystuje. Oszalałaby gdyby się dowiedziała, tak samo Jake. Byłam pewna, że chciałby mnie zabić albo bił by mnie, aż bym nie była w stanie powiedzieć komukolwiek.
- Upadłam - skłamałam. Mogła zobaczyć, że skłamałam, więc szybko zmieniłam temat, to nie było przyjemne rozmawiać z nią o tym - Chodźmy czego spróbować - powiedziałam, na co pokiwała głową i podążyła za mną. Było tam mnóstwo ludzi, więc kiedy Lindsay spotkała kogoś znajomego, powiedziałam jej, że idę po drinki. Nie chciałam stać niezręcznie obok niej, kiedy rozmawiała z kimś, kogo nie znałam. Kupiłam dietetyczną colę i wróciłam do miejsca, gdzie zostawiłam Lindsay. Nie było jej tam, więc zaczęłam jej szukać, wtedy weszłam w jakiegoś kolesia. Szybko przeprosiłam, za moją nieuwagę i nie patrząc dalej na tą osobę, kontynuowałam poszukiwanie swojej koleżanki. Ale bycie ciekawą osobą, jaką jestem ja, obróciłam moją głowę i zobaczyłam wysoką osobę z brązowymi włosami, zakrytymi full-cap'em. Na Boga, przypominał mi kogoś, nie mogłam sobie przypomnieć kogo, nie patrząc na jego twarz. Wyrzuciłam myśli z głowy i wróciłam do poszukiwania Lindsay.
Jason's pov
Siedziałem na kanapie, czekając na swoich kumpli, Justin'a i Tyler'a. Byli ze mną w gangu, który założyliśmy zaraz po.. uhm, więc, założyliśmy go zaraz po tym jak ostatni raz widziałem Jassice. O Boże, tęsknię za nią, ale pewnego dnia będzie moja, to napewno. To również trzyma mnie przy życiu, ale musiałem pozwolić jej uciec, zaraz po tym jak Alex próbował ją zabić. Nie mogłem mu pozwolić by ją zabił. Nieważne co, nienawidziłem myśli, że nie będę mógł być z nią razem, nie mogłem po prostu pozwolić to zrobić. To byłoby straszne. Zaraz po tym jak Jessica uciekła, uspokoiłem Alexa. On również był w gangu, dlatego nie mogłem wziąć Jessici ze sobą, do mojej kryjówki. Mogłem ją tylko obserwować. Zabijało mnie to, jak rozmawiała z innymi, kiedy ja nie mogłem. A najgorsze było to, kiedy rozmawiała z facetami. Chciałem im rozwalić łeb, roztrzaskując tym o ściane. Nie sądzę, że miała chłopaka. To złamałoby moje serce, ponieważ ona jest moja. Nie mogłem obserwować jej cały czas, nawet jeśli bardzo chciałem. Miałem swoją pracę. Musiałem jakoś zdobyć pieniądze. Mój gang często bombardował różne miejsca dla pieniędzy, a czasami nawet zabijaliśmy inne gangi dla kasy. Justin i Tyler nadal wierzą w tą głupią bajkę o tym, że Jassica była moją dziewczyną i teraz leży w grobie, martwa. Nie mogłem im powiedzieć, że pozwoliłem jej uciec, dlatego powiedziałem, że Alex ją zabił. To najlepsze dla nas wszystkich. Idziemy na dzisiejszy karnawał. Mam nadzieję, że nie napotkamy nigdzie Jessici. Z wielką chęcią bym ją spotkał, ale nie w towarzystwie chłopaków. Dzięki Bogu, Alex nie idzie na dzisiejszą imprezę. Powiedział, że musi coś, z kimś ustalić i wróci dopiero jutro.
- Hej Jason - usłyszałem jak Justin mnie woła. Założyliśmy okulary przeciwsłoneczne i full-cap'y, żeby nikt nas nie rozpoznał. W sumie, byliby martwi, zanim mogliby komukolwiek powiedzieć. Powoli wstałem z kanapy.
- Co tam ? - zapytałem ich - Nasz cel powinien pojawić się o dwudziestej pierwszej na imprezie - Tyler odezwał się, na co pokiwałem głową i zacząłem iść. Naszym celem są dwaj członkowie gangu, trzeciego pod względę poszukiwania w mieście. Nie wiele ludzi wiedziało o naszym gangu, dlatego nikt nas nie oskarża o morderstwa.. Myślę, że kilkoro ludzi z FBI dostrzegło nas, ale jak mieliby nas złapać ? Oni nie myślą, więc jak kiedykolwiek mieliby nas wsadzić do więzienia? Nie są wystarczająco przebiegli.
Była dwudziesta pięćdziesiąt pięć, wiec za jakieś pięć minut nasz cel powinien się zjawić. Chodziłem sobie po alei, na której działa się cała impreza. Zostałem wyciągnięty z moich myśli, przez osobe, która we mnie uderzyła. Ujrzałem znajomą postać i usłyszałem, damski głos, który zaczął przepraszać. Oddaliła się odemnie, spojrzałem na nią, ale mogłem ujrzeć tylko jej plecy. Wyglądała znajomo, miała długie, brązowe włosy, ale musiałbym ujrzeć jej twarz, żeby zobaczyć kim ona jest. Nawet jeśli bardzo bym chciał się dowiedzieć kim ona jest, miałem prace do wykonania. Obróciłem się i zacząłem iść.
Czekałem w alejce, blisko imprezy, ale wystarczajaco daleko, żeby nikt mnie nie zobaczył. Czekałem sam na Tyler'a i Justin'a. Przypuszczam, że poszli po tych kolesi, żeby ich tu przyprowadzić. Musiałem poczekać kilka minut, aż zobaczyłem ich i dwóch kolesi za nimi. Obydwoje trzymali broń, więc nasz cel nie byłby w stanie się wydostać. Wyciągnąłem pistolet z kieszeni i wymierzyłem w nich.
- Czego chcesz ? - jeden z nich zapytał. Zaśmiałem się na to pytanie. Nie chciałem marnować swojego cennego czasu, który mi zabierali. Na końcu i tak będą gryźć ziemie.
- To nie ma znaczenia - odpowiedziałem i pociągnąłem za spust.
Wróciliśmy na karnawał. Ciała były schowane w alejce, więc na długo nikt ich nie znajdzie.
- Idziemy po drinki, chcesz jednego ? - pokiwałem głową i pozwoliłem im się oddalić. Wyciągnąłem mój telefon i napisałem wiadomość do kilku ludzi, zanim schowałem urządzenie na powrót do kieszeni. Spojrzałem w prawo, a moje oczy spotkały parę niebieskich oczu. Osoba ta, stała tylko kilka metrów odemnie i najwidoczniej widziała mnie też. Natychmiast ją rozpoznałem.
- Jessica - wyszeptałem do siebie.


__________________________

Gooorąco na końcu, nie sądzicie ? Jak myślicie co się stanie w następnym rozdziale ? Co sądzicie o chłopaku Jess ?
Na twitterze pojawiły się konta głównych bohaterów:
Jessica @LW_JessicaPL
Jason: @LW_JasonPL
Możecie im zadawać pytania i czytać ich rozmowy!

Tymczasem, miłego dnia ! :) Xxx